5 marca 2019

KONKURS PATRONACKI: „Gwiazda Północy” D.B. John / Dobra Komplementarne - blog literacki


KONKURS PATRONACKI!

Do wygrania 3 zestawy nagród:

·   książka „Gwiazda Północy” D. B. Johna + niespodzianka od bloga Dobra Komplementarne


Konkurs patronacki dla fanów bloga Dobra Komplementarne oraz Wydawnictwa Zysk i S-ka.

Zachęcam i proszę o udostępnienie posta konkursowego oraz zaproszenie do wzięcia udziału w zabawie znajomych.

Regulamin konkursu:

24 lutego 2019

„Gwiazda Północy” D.B. John / RECENZJA PATRONACKA / Dobra Komplementarne - blog literacki


Tytuł recenzji: K.I.M. czyli koreańska interpretacja monowładzy
Podczas zeszłorocznego czerwcowego spotkania w Singapurze przywódców USA i Korei Północnej, Donalda Trumpa i Kim Dzong Una - którym to wydarzeniem żył cały świat - doszło do historycznego przełomu. Historycznego przynajmniej w teorii, bo choć to pierwszy taki szczyt w ogóle, a sam azjatycki przywódca zadeklarował wszak „gotowość do całkowitej denuklearyzacji Półwyspu Koreańskiego”, okraszonym na dodatek obustronnymi zapewnieniami o nowym, przyjaznym etapie na linii Waszyngton-Pjongjang, to, jak wynika z ostatnich doniesień, Korea Północna w praktyce nie zrobiła niczego w tym kierunku, a sama kwestia dalszych rozmów utknęła (od jesieni 2018 r.) w ślepej uliczce.
Hasło „broń jądrowa” nieodzownie łączy się z azjatyckim państwem, bo też na globalnym horyzoncie wybrzmiewa jedno tylko pytanie: spuszczą wreszcie tę bombę czy nie? I na kogo?! Jeśli kwestii tej uciąć by wreszcie łeb, zapewne nikt, żaden cudzoziemiec, nie spojrzałby w tamtą stronę, ani na Kima, ani na jego (ciemiężony) lud… Najnowsza książka D.B. Johna, „Gwiazda Północy”, pojawia się zatem w bardzo dobrym momencie. I choć mało w mniej choćby kwestii denuklearyzacji, to bynajmniej nie ociera się banalnie o pozory , idzie głębiej, patrzy dalej – nie tańczy tak, jak zagra jej Kim… 
Korea Północna - dla wielu wciąż swoista terra incognita, niczym dziewiętnastowieczna Ziemia van Diemena u Patricka White’a – to  – bez cienia kpiny – 1 z największych fenomenów XXI w., za sprawą stylu funkcjonowania, zasad (a właściwie jednej, za to „wszędobylskiej” - o tym za chwilę) czy osobliwego przepływu informacji, który uchował się przez dekady mimo tylu geopolitycznych fluktuacji. Na temat Korei, nie bez kozery nazwanej „najbardziej zamkniętym krajem świata”, istnieją dwa kanały informacyjne: albo jest to obraz-laurka kogoś, kto był w stolicy, Pjongjangu (goście przebywają wyłącznie tam) i posmakował owej sztucznej ekspozycji, pięknie udekorowanego studia, które ma każdego przybysza zauroczyć, odsuwając obawy (np. o fatalne warunki życia) w kąt; albo są to rzetelne informacje uzyskane nie od oficjeli państwowych, tylko zwykłych ludzi, spoza stolicy, nienależących do tzw. klasy uprzywilejowanej, najpewniej od uciekinierów. Słowem, im dane o Korei bardziej nieoficjalne, tym bliższe prawdy. 

30 stycznia 2019

Zupa i gobelin / Joan Lindsay „Piknik pod Wiszącą Skałą”


Ożywiającym bezwietrzny poranek dzwonieniem cykad oraz parowaniem od wznoszącego się coraz wyżej słońca trawników rozpoczyna się opus magnum Joan Lindsay, czyli opublikowany ponad 50 lat temu „Piknik pod Wiszącą Skałą”, ciągle wznawiany (czego przykładem owo wydanie) i prowokujący żywe, niekoniecznie literackie (jak choćby w rodzimej Australii) dyskusje, choćby ze względu na samo (niezaspokajające w pełni czytelniczej ciekawości) zakończenie czy specyficzne okoliczności towarzyszące powstawaniu dzieła.

Przesiąknięta tajemnicą – to najprostsze ujęcie książki. Nim jednak wybrzmią wszystkie nurtujące pytania, odbiorca ma do czynienia z nader transparentnym początkiem. "Wszyscy się zgadzali, że dzień [14 lutego 1900 roku] jest wymarzony na piknik pod Wiszącą Skałą”. Nieskazitelnie letnia aura oraz powab obchodzonego właśnie z ekscytacją dnia świętego Walentego wpływały na nastoletnie mieszkanki ekskluzywnej pensji Pani Appleyard dla panien z towarzystwa niezwykle ożywczo. Dziewczęta, „owładnięte przeczuciem oczekującej je przygody”, „fruwały (…) niby chmara podnieconych motyli” w swych wyjściowych strojach, wymieniając się okolicznościowymi kartkami, chichocząc  przy tym i plotkując. Czas wreszcie na główną atrakcję – piknik na łonie natury. Po błogim oddawaniu się pobliskim urokom oraz wspólnym lunchu pod chmurką (co świetnie oddaje reżyser Peter Weir w swojej ekranizacji powieści), cztery panny oddalają się od grupy na bliższy rekonesans Wiszącej Skały - dzieła „przedwiekowej architektury wiatru i wody, lodu i ognia”, gdzie „ogromne głazy, niegdyś czerwone z gorąca, wyplute z wrących wnętrzności Ziemi, spoczywały teraz schłodzone i zaokrąglone w leśnym cieniu” – podczas gdy resztę bohaterów przytłacza silne, obezwładniające znużenie. Akt jest zbyt doskonały. Zbyt bukoliczny. Wiadomo, że wydarzy się coś złego. Ze spaceru powraca jedynie najmłodsza z dziewcząt, rozhisteryzowana i niepotrafiąca wytłumaczyć tego, co zaszło na górze. W międzyczasie rozbudzeni piknikowicze zauważają, że niespodziewanie stanęły wszystkie zegarki, a na domiar złego znika również jedna z nauczycielek.

26 stycznia 2019

Jason REKULAK / WYWIAD z amerykańskim pisarzem i wydawcą, autorem "Niemożliwej fortecy” / Dobra Komplementarne: recenzje i wywiady.


Jason Rekulak dotąd był przede wszystkim wydawcą książek w Quirk Books, gdzie m.in. opublikował kilka bestsellerów New York Timesa, w tym “Osobliwy dom pani Peregrine” Ransoma Riggsa [recenzja tutaj] czy “Dumę i uprzedzenie i zombie” Jane Austen i Setha Grahama-Smitha. „Niemożliwa forteca” to jego debiutancka powieść – zupełnie różna od tego, co wydawał. Jedną z ciekawych rzeczy, które robi, by promować swoje dzieło, jest darmowa gra stylizowana na lata 80.

Okres dorastania Rekulaka (lata 80.) mocno determinuje treść „Niemożliwej fortecy” – jako dziecko, prócz czytania i wymyślania przeróżnych historyjek, pasjonował się też informatyką, choć, jak przyznaje, bardzo cenił sobie epokę sprzed Internetu. Być może pokłosiem owej nostalgii do tamtych czasów jest i to, że pomimo cyfrowej rzeczywistości, nadal regularnie wysyła listy i pocztówki... Rozmawiamy, prócz tradycyjnych pytań o nową książkę, o tym, jak jego własne doświadczenia przeplatają się z literacką fikcją, o fachu pisarza i wydawcy, słówko o grach, planach na przyszłość, a także o tym, czy na co dzień sam jest romantykiem. Zapraszam!

>> RECENZJA "NIEMOŻLIWEJ FORTECY":  KLIKNIJ TUTAJ <<

Twoja ulubiona gra komputerowa to…
Byłem wielkim fanem tekstowych gier przygodowych (takich jak "Adventure" czy "Zork" lub dowolna inna autorstwa [firmy komputerowej] Infocom). Nie jestem pewien, ile z nich zostało przetłumaczonych na inne języki, ale może w Polsce macie własne wersje wspomnianych gier? Dodam, że jedna z wymyślonych przez bohaterkę mojej powieści - Mary Zelinsky - gier to w rzeczywistości hołd złożony „Zorkowi”.


21 stycznia 2019

"Godność i życie są dane tylko na początku…” / Dan Simmons „Terror”

Przepadli! Było ich 129. Co ciągnie zdrowego, silnego i młodego mężczyznę do najzimniejszej, najbardziej opustoszałej części ziemi – wiecznie zamarzniętych obszarów w pobliżu bieguna północnego? Czyżby zachęta w postaci ograniczonego prowiantu, izolacji od świata, śnieżnej ślepoty, oparzeń słonecznych na przemian z odmrożeniami, szkorbutu? A może wszystkiemu winne oschłe przyjęcie przez zdradliwe lodowe grzbiety, straszliwą ciemność, wiejący wiatr i groźny lód? Natomiast jedno jest pewne - w Arktyce można było umrzeć na setki straszliwych sposobów.  Pytanie: po co?

Jako że w XIX w. podróże wertykalne były niemożliwe, koncentrowano całą uwagę na ruchu horyzontalnym, w nim też upatrując źródeł chwały i spełnienia. A konkretnie w zdobyciu któregoś z biegunów, co wówczas stanowiło pole rywalizacji i próbę sił podróżników-odkrywców. Myśl o zapisaniu się w historii, splendorze i profitach materialnych czyniła z każdej karkołomnej wyprawy swoiste opium, coraz mocniej nakręcając tych wszystkich szaleńców (by nie powiedzieć straceńców). Jedni metodyczni (Robert Peary), drudzy nierozsądni (Henry Hudson), a inni pechowi, acz niezłomni (Ernest Shackleton) albo źle do ekspedycji przygotowani, jak ci z „Terroru”, nie pierwsi i nie ostatni zresztą. Trudno wszak o świeże pożywienie pośród ciemności, lodu i wiatru, na tym zapomnianym przez boga Białym Piekle, skoro wśród załóg obu statków nie było ani jednego myśliwego lub rybaka z prawdziwego zdarzenia. Ale to tylko 1 z powodów, dlaczego przepadli.

15 sierpnia 2018

Efekt domina / Jack Finney „Inwazja porywaczy ciał”


Ktoś… lub coś jest od niedawna w naszym miasteczku! Porusza się bezszelestnie, z rozmysłem. Ma wobec nas plan… I zbliża się, sprytnie, pozostając niewidzialnym! Nazywam się Miles Bennell. Jestem lekarzem w kalifornijskim Mill Valley. Zarówno ja sam, jak i pozostali mieszkańcy miasteczka byliśmy oszołomieni, nie mieliśmy pojęcia […] przed czym i jak się bronić. Coś niemożliwie strasznego, a jednak całkowicie realnego zagrażało nam w sposób pozostający poza naszymi zdolnościami pojmowania i działania […]. 

A wszystko zaczęło się od niespodziewanego pojawienia się u mnie w gabinecie mojej dawnej sympatii z czasów szkolnych, Becky Driscoll, którą to przysłała jej kuzynka, ponieważ bardzo niepokoił ją stan jej męża, Iry. Mocno przejęta kobieta domagała się ode mnie wizyty, twierdząc z uporem, że mieszka pod jednym dachem z kimś zupełnie obcym, który tylko pozornie przedstawia ukochaną osobę. Odwiedziłem ich zatem - nie wypadało przecież odmówić - ale na miejscu nic nie przekonało mnie do poparcia stanowiska kuzynki. Z Irą było wszystko w porządku! Dziwne… Tym bardziej dziwne, że zaczęli przychodzić do mnie inni mieszkańcy Mill Valley, również uskarżając się na wyraźne zmiany w postawie ich najbliższych… A jakby tego było mało, znajomy pisarz, Jack Belicec, oświadczył mi się, z niemałym przerażeniem(!) zresztą, że w swojej piwnicy dokonał zatrważającego odkrycia…  
 
Czy ktoś z was zastanawiał się, jakie „pyszności” można znaleźć we własnej piwnicy? A co, jeśli pewnego razu, schodząc do tego nielubianego i odwiedzanego z przymusu pomieszczenia, natrafilibyście na leżące spokojnie ciało, najprawdopodobniej ludzkie zwłoki, tak jak jeden z bohaterów powieści? Czyżby w Mill Valley doszło przed chwilą do morderstwa? Chyba że to coś zupełnie innego…

13 sierpnia 2018

Dennis LEHANE / WYWIAD z amerykańskim pisarzem, twórcą m.in. "Pokochać noc” oraz „Rzeki tajemnic” / Dobra Komplementarne



Zapraszam Was serdecznie na wywiad z jednym z moich ulubionych (spośród wciąż żyjących) twórców. Dennis Lehane to amerykański pisarz oraz scenarzysta, twórca m. in. cyklu kryminałów z Partickiem Kenziem i Angelą Gennaro (na czele z „Gdzie jesteś, Amando?” – recenzja tutaj) oraz kilku odrębnych powieści: „Rzeka tajemnic” (przeczytaj recenzję) czy „Wyspa skazańców”. Punktem wyjścia do naszej rozmowy było jego najnowsze dzieło, tj. „Pokochać noc”.



Dennis Lehane, czyli… stuprocentowy bostończyk, który kocha swoje miasto. Irlandczyk z pochodzenia. Poza tym, stroniąca od filozofii niespokojna dusza. Uwielbia Hitchcocka. Twierdzi też, że wiele pomysłów przychodzi do niego podczas porannych pryszniców.. Jego powieści zachwycają czytelników na całym świecie. (Mnie np. całkowicie olśniła „Rzeka tajemnic”, moja nieoficjalna ‘powieść życia’ - nie wyobrażam sobie sytuacji, w której zabraknie jej w moich prywatnych zbiorach.) Chyba trudno znaleźć czytelnika, który nie słyszałby o tym świetnym pisarzu albo nie obejrzał przynajmniej jednego filmu powstałego na podstawie jego prozy: adaptacja „Rzeki tajemnic” w reżyserii Clinta Eastwooda zdobyła w 2003 roku Oscara, a „Wyspę tajemnic” wziął na warsztat sam Martin Scorsese; jego najnowsza powieść także zostanie przeniesiona na wielki ekran.

>> RECENZJA "POKOCHAĆ NOC":  KLIKNIJ TUTAJ <<


Lokalny patriotyzm pisarza uwidacznia się w jego kolejnych powieściach, bo to przeważnie w Bostonie rozgrywa się akcja książek Lehane’a. Jego historie cechuje moralna dwuznaczność - gdzie nie ma dobrego ani złego wyboru, zostaje tylko wybór między mniejszym a większym złem - i często otwarte, dzielące czytelników na dwa przeciwstawne obozy, niejednoznaczne zakończenia. Sprawdźcie, co pisarz ma do powiedzenia o Bostonie, ważnych życiowych zmianach, wychowywaniu dzieci, małżeństwie, moralnych dylematach i najnowszej powieści, o której mówi, że „jest jakby bliźniakiem” jego wcześniejszej „Wyspy skazańców”, gdyż w obu protagoniści przechodzą przez globalny wewnętrzny wstrząs… Zapraszam!