* |
Główny
bohater jest doktorem i wykładowcą akademickim. Po rozwodzie postanawia
samotnie zamieszkać w tytułowych Wyrębach, z dala od miasta, na łonie przyrody.
W tym celu kupuje dom z bali na zupełnym odludziu, którego poprzedni właściciel
umarł. Protagonista zamierza otworzyć nowy rozdział w życiu, oparty o rozwijanie
pasji oraz odzyskać to, co utracił mieszkając nieprzerwanie w mieście. W
sąsiedztwie znajduje się jeszcze drugie zabudowanie – jedyny mieszkaniec
Wyrębów sprawia wrażenie tajemniczego, chamskiego typa, którego najlepiej
omijać szerokim łukiem. Historia pobytu w owym zakątku zaczyna przybierać coraz
bardziej dramatyczny obrót. Czy bohaterowi uda się rozwiązać zagadkę „Domu na wyrębach”,
i jaką cenę przyjdzie mu za to zapłacić?
"Dom
na Wyrębach" to debiutancka
powieść grozy Dardy z 2008 r. (wcześniej przeczytałem 2 tomy Czarnego Wygonu: „Słoneczną dolinę” oraz „Starzyznę” - recenzje: 1 i 2).
Jak
się okazuje, Stefan Darda już na starcie twórczości ujmuje czytelnika swojskim klimatem i naprawdę interesującymi opisami
krajobrazów. Akcja rozgrywa się, rzecz jasna, w Polsce, a autor potrafi
świetnie zaaranżować codzienne widoki, miejsca do ludzi do mrocznych historii,
dających wyobraźni pole do popisu. Darda odwołuje się do elementów wierzeń
ludowych, pogańskich oraz katolicyzmu. I to w jego książkach lubię: naturalni,
prości, swojscy bohaterowie i to „zaprzęganie” przyrody do grona głównych postaci utworu.
Darda
sprawił, iż trudno nie zżyć się i nie obdarzyć sympatią głównego bohatera, co dodatkowo wzmacnia fakt narracji
pierwszoosobowej. To samo zresztą tyczy się pozostałych postaci. Bardzo dobre
wrażenie robi przyjaciel protagonisty – Hubert, tak samo jak tragiczna postać
Jaszczuka – jedynego sąsiada. Mimo że niektórzy z nich mają na sumieniu
grzechy, prędzej czy później wiadomo, że grają w drużynie „dobrych”, zaś
antagonista zostaje wyraźnie zarysowany. Warto też wspomnieć, iż Stefan Darda zindywidualizował
sposoby wypowiadania się postaci: mamy ironicznego i „wulgarnego” Huberta oraz
używającego specyficznych, wyrafinowanych słów doktora akademickiego, aż w
końcu dojdziemy do powściągliwych, o zubożałym słownictwie, Skubiszów.
Gdyby
odrzucić elementy grozy, dostalibyśmy opis losów samotnego człowieka szukającego sobie miejsca na świecie, usiłującego
zapuścić wreszcie korzenie i doznać duchowego odrodzenia (i nie chodzi tu o
kwestie wiary). W „Domu na wyrębach” (zwłaszcza w pierwszej części) znalazło
się też miejsce dla sporej dawki humoru
oraz celnych, ironicznych komentarzy, głównie za sprawą Huberta. Natomiast nie mogę zgodzić
się z opinią, iż książka ta stanowi „powieść utrzymaną w klimacie prozy
Stephena Kinga”. Moim zdaniem, zdecydowanie nietrafione porównanie, które
dodatkowo każe spodziewać się dzieła naprawdę bardzo dobrego i nasuwa
skojarzenia z dorobkiem Amerykanina, a przecież Stefan Darda dopiero debiutuje!
Po co strzelać sobie w stopę?
Zakończenie
„Domu na wyrębach” być może dla niektórych wyda się mało zaskakujące, jednak
trzeba przyznać, że końcówka mocno przygnębia, bo łatwo poczuć sympatię do wprowadzonych
postaci oraz opisanych wcześniej miejsc.
Język
autora nie jest jeszcze dopracowany i tak dobrze skrojony jak w Czarnym Wygonie. Nie wszystkim mogą przypaść
do gustu rozwlekłe zdania, skrupulatne opisy oraz sprawozdania z codziennych
czynności. Zapewne dla wielu z was okaże się irytujące to, jak Darda opisuje,
ile grzybów główny bohater zebrał i w jaki sposób je potem spożył, albo gdy
zbyt często dopuszcza się wyliczanek: co protagonista robi, co dokładnie kupuje
etc. Również jego częste wyjazdy poza owe odludzie znacząco rozmywają
odpowiedni klimat książki, jednocześnie ujmując grozy samym Wyrębom. Ci z was, którzy
lubią krwawe, pełne akcji horrory… powinni właśnie po takie sięgać, a nie
tracić czas i przystawać, żeby przeczytać tę i podobne recenzję „Domu na
wyrębach”.
Jak
w Czarnym Wygonie nie sposób było nie
pochwalić okładek (przynajmniej dwóch
pierwszych tomów), bo były naprawdę trafione w punkt, tak niestety, w przypadku
debiutu, grafik zamieszczonym rysunkiem zbyt wiele, moim zdaniem, sugeruje,
dlatego lepiej nie wpatrywać się za długo w okładkę, chyba że jest się już po
lekturze.
Podsumowanie.
Po przeczytaniu Czarnego Wygonu,
łatwo dostrzec, że „Domem na wyrębach” Stefan Darda debiutuje. To początek jego
literackiej ścieżki; odskocznia do lepszych utworów, czego najlepszy wyraz daje
autor w „Słonecznej Dolinie”. „Dom na wyrębach” jeszcze nie jest tak
skondensowany i tak straszny jak historia przeklętej wioski na Roztoczu (stanowiąca
sedno cyklu Czarny Wygon). Wniosek
końcowy: w debiucie dostajemy pisarza w dobrej formie i na szczęście nie jest
to szczyt jego twórczych możliwości. Na otwarcie solidna szkolna czwórka.
Ocena:
6/10
* http://stefandarda.pl/index.php?id=ksiazki&ksiazka=dnw2
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz