Kolejny
raz próbuję czegoś nowego, wychodzę poza czytelniczą strefę komfortu. Co można
powiedzieć o tej pozycji, na którą składa się 14 utworów, obleczonej w minimalistyczną,
acz estetyczną i efektowną okładkę? Jerome Klapka Jerome, autor „Trzech panów w łódce nie licząc psa”, został wymieniony nawet w jednym opowiadaniu, chyba ostatecznie potwierdzając źródło inspiracji autora, zapewne nie jedyne. Zanim jednak przejdę do zawartości, najpierw kilka
słów o autorze.
Michael
Tequila to relatywnie początkujący polsko-australijski autor,
mający jednak w dorobku dzieła zarówno epickie, jak i liryczne, a z drugiej
strony to bardzo doświadczona jednostka, która odznacza się, można by rzec,
kosmopolitycznym życiorysem wypełnionym podróżami, kontaktami z różnorodnymi
kulturami oraz interesującymi ludźmi spotykanymi na swej drodze. Z wykształcenia
doktor nauk ekonomicznych, tłumacz, nauczyciel akademicki; mieszkał i pracował
w wielu krajach, na kilku kontynentach - w branży bankowej oraz handlowej,
obecnie zamieszkały w Gdańsku.
O
zawartości. W opowiadaniu
tytułowym - „Niezwykła decyzja Abuelo Caduco”, które otwiera zbiór,
główny bohater, napędzany nienawiścią do drugiego człowieka i powziąwszy jasne
postanowienie, sprawia wrażenie jakby utknął w nieszczęsnej pętli czasu,
powtarzającym się kontinuum. Drugi na liście to „Konio”, czyli pozycja o
nietypowym, czworonożnym jegomościu i o dwóch ważnych świętach, które akurat
wypadają tego samego dnia. Innymi słowy - o koniu czytającym Kierkegaarda. Trzeci,
króciutki, tytuł jest inny niż pozostałe. „Dry Creek Story” to zwroty
akcji oraz budowanie napięcia. Opowiada o marszu pewnego malarza wzdłuż potoku
i niespodziewanym spotkaniu z tajemniczą istotą.
Czwarty w kolejności „Hanuman Bóg-Małpa”, czyli rzecz o nieplanowanej wyprawie do Indii i Nepalu bohatera, który zmaga się z otyłością. „Fatamorgana dnia powszedniego” dotyczy pewnego podglądacza, który wziął sobie na cel sąsiadkę z telefonem na spacerze z psem. Następny, czyli „Hysio-35” traktuje o przypadłości, jaka grozi uczestnikom długich podróży kosmicznych i o samotności jednostki w erze nowoczesności. Jedno jest pewne – nie można przywiązywać się do tytułu, a zwłaszcza do drugiego członu. W „Konferencji poszukiwaczy prawdy” Arturo przemierza całe miasteczko, aby trafić na tytułowe posiedzenie nt. poznawania sekretu udanych relacji między paniami i panami, którego sam jest organizatorem. Bohater mija wiele ulic, spotykając przy tym różnorakie indywidua. Utwór w połowie retrospektywny, a w tle sprawy damsko-męskie mocno wyłuszczone. I jeszcze chodzi o to, że najprostsze rozwiązania zaliczają się do tych najlepszych. „Hrabina de Polo”, czyli o pisarzu-Polaku, który spotyka ową arystokratkę i jej młodą asystentkę. Hrabina posiada firmę wydawniczą i aby pisarz dostał od niej szansę twórczego zaistnienia, wpierw musi wykonać pewne zadanie. Utwór mocno erudycyjny. Moją uwagę dodatkowo zwrócił fragment, w którym zawarto gorzką diagnozę stanu czytelnictwa i procesy rynkowe rządzące książką. W przypadku „Jednego dnia w życiu Prezydenta Lulu Uribe”, tytuł jest właściwie opisem. To charakterystyka najważniejszej osoby w kraju, ale czy aby na pewno? Lulu Uribe to posiadacz wymownego nazwiska, z którym jakoś musi żyć i znosić nieustanne komentarze otoczenia. Kolejne w spisie - „Pasje i cierpienia Aleksandra N” - opowiadają o Aleksie, który kochał kobiety, a może samo patrzenie na nie okazywało się na tyle satysfakcjonujące, iż stał się podglądaczem. Utwór jakże adekwatny do czasów, w których przyszło nam żyć: o niezdecydowaniu jednostki, o przystosowaniu się do nowej sytuacji i wreszcie o próbie znalezienia swojej niszy na tym świecie. Następna historia, czyli „Ślepy koń, który handlował ludźmi na ulicach Ułan Kator”, przedstawia pewnego sprytnego, doskonałego wręcz przestępcę, który ścigany przez organy państwa, zostaje schwytany i aresztowany na ulicach osobliwego miasta w równie osobliwym kraju. O procederach przestępczych oraz specyficznej mafii w wydaniu ‘light’, w tle zaś polityka i gospodarka. Idąc dalej, spotkamy Klaudiusza, głównego bohatera utworu pt. „Wypożyczalnia psów”. To postać zbioru, z którą, z kilku powodów, najbardziej się utożsamiam. Po pierwsze facet ten odznacza się niechęcią do własnego gatunku, stracił wiarę w człowieka. Po drugie ma on krytyczne zdanie odnośnie postępu technologicznego, który nierzadko wyręcza i otępia ludzkie inicjatywy i zdolności, pozbawia nas refleksji i potrafi zagrozić środowisku naturalnemu. Po trzecie, i zdecydowanie najważniejsze, Klaudiusz ogromnie kocha zwierzęta, a w szczególności psy, może nawet zbyt przesadnie przedkłada ich dobro nad dobro innych istnień. Nasz bohater doświadcza perturbacji zarówno w życiu osobistym, jak i zawodowym, ale w końcu wpada na pewne obiecujące rozwiązanie. Z tego opowiadania nie tyle wieje samym humorem, co miłością do zwierząt i optymizmem, ale tylko do czasu, gdy na scenę wkracza proza życia. Świetnie się czyta, pomimo sporej dawki pesymizmu w formie starcia człowieka z murem ignorancji, zaślepienia i sybarytyzmu. Może warto podążać za głosem serca, za intuicją i zafundować sobie, choćby na moment, taką rzeczywistość, o jakiej marzymy, nawet jeśli potem przyjdzie nam spaść na ziemię z wysokości. W „Idealnym państwie” opozycjonista wyznaje miłość przewodniczącemu parlamentu, który najpierw upomina, a następnie usuwa zakochanego z izby. Następuje szereg nadzwyczajnych zdarzeń, w których woda odegra kluczową rolę. Jeśli chodzi o zamykające zbiór „Medytacje dyrektora Zapaty”, który odznacza się zbytnią agresywnością w miejscu pracy, zalecono mu, aby uporał się ze swoją przypadłością. Jaką rolę w próbie wyciszenia i medytacji odegra pewna posiadająca imię kura?
Czwarty w kolejności „Hanuman Bóg-Małpa”, czyli rzecz o nieplanowanej wyprawie do Indii i Nepalu bohatera, który zmaga się z otyłością. „Fatamorgana dnia powszedniego” dotyczy pewnego podglądacza, który wziął sobie na cel sąsiadkę z telefonem na spacerze z psem. Następny, czyli „Hysio-35” traktuje o przypadłości, jaka grozi uczestnikom długich podróży kosmicznych i o samotności jednostki w erze nowoczesności. Jedno jest pewne – nie można przywiązywać się do tytułu, a zwłaszcza do drugiego członu. W „Konferencji poszukiwaczy prawdy” Arturo przemierza całe miasteczko, aby trafić na tytułowe posiedzenie nt. poznawania sekretu udanych relacji między paniami i panami, którego sam jest organizatorem. Bohater mija wiele ulic, spotykając przy tym różnorakie indywidua. Utwór w połowie retrospektywny, a w tle sprawy damsko-męskie mocno wyłuszczone. I jeszcze chodzi o to, że najprostsze rozwiązania zaliczają się do tych najlepszych. „Hrabina de Polo”, czyli o pisarzu-Polaku, który spotyka ową arystokratkę i jej młodą asystentkę. Hrabina posiada firmę wydawniczą i aby pisarz dostał od niej szansę twórczego zaistnienia, wpierw musi wykonać pewne zadanie. Utwór mocno erudycyjny. Moją uwagę dodatkowo zwrócił fragment, w którym zawarto gorzką diagnozę stanu czytelnictwa i procesy rynkowe rządzące książką. W przypadku „Jednego dnia w życiu Prezydenta Lulu Uribe”, tytuł jest właściwie opisem. To charakterystyka najważniejszej osoby w kraju, ale czy aby na pewno? Lulu Uribe to posiadacz wymownego nazwiska, z którym jakoś musi żyć i znosić nieustanne komentarze otoczenia. Kolejne w spisie - „Pasje i cierpienia Aleksandra N” - opowiadają o Aleksie, który kochał kobiety, a może samo patrzenie na nie okazywało się na tyle satysfakcjonujące, iż stał się podglądaczem. Utwór jakże adekwatny do czasów, w których przyszło nam żyć: o niezdecydowaniu jednostki, o przystosowaniu się do nowej sytuacji i wreszcie o próbie znalezienia swojej niszy na tym świecie. Następna historia, czyli „Ślepy koń, który handlował ludźmi na ulicach Ułan Kator”, przedstawia pewnego sprytnego, doskonałego wręcz przestępcę, który ścigany przez organy państwa, zostaje schwytany i aresztowany na ulicach osobliwego miasta w równie osobliwym kraju. O procederach przestępczych oraz specyficznej mafii w wydaniu ‘light’, w tle zaś polityka i gospodarka. Idąc dalej, spotkamy Klaudiusza, głównego bohatera utworu pt. „Wypożyczalnia psów”. To postać zbioru, z którą, z kilku powodów, najbardziej się utożsamiam. Po pierwsze facet ten odznacza się niechęcią do własnego gatunku, stracił wiarę w człowieka. Po drugie ma on krytyczne zdanie odnośnie postępu technologicznego, który nierzadko wyręcza i otępia ludzkie inicjatywy i zdolności, pozbawia nas refleksji i potrafi zagrozić środowisku naturalnemu. Po trzecie, i zdecydowanie najważniejsze, Klaudiusz ogromnie kocha zwierzęta, a w szczególności psy, może nawet zbyt przesadnie przedkłada ich dobro nad dobro innych istnień. Nasz bohater doświadcza perturbacji zarówno w życiu osobistym, jak i zawodowym, ale w końcu wpada na pewne obiecujące rozwiązanie. Z tego opowiadania nie tyle wieje samym humorem, co miłością do zwierząt i optymizmem, ale tylko do czasu, gdy na scenę wkracza proza życia. Świetnie się czyta, pomimo sporej dawki pesymizmu w formie starcia człowieka z murem ignorancji, zaślepienia i sybarytyzmu. Może warto podążać za głosem serca, za intuicją i zafundować sobie, choćby na moment, taką rzeczywistość, o jakiej marzymy, nawet jeśli potem przyjdzie nam spaść na ziemię z wysokości. W „Idealnym państwie” opozycjonista wyznaje miłość przewodniczącemu parlamentu, który najpierw upomina, a następnie usuwa zakochanego z izby. Następuje szereg nadzwyczajnych zdarzeń, w których woda odegra kluczową rolę. Jeśli chodzi o zamykające zbiór „Medytacje dyrektora Zapaty”, który odznacza się zbytnią agresywnością w miejscu pracy, zalecono mu, aby uporał się ze swoją przypadłością. Jaką rolę w próbie wyciszenia i medytacji odegra pewna posiadająca imię kura?
Jako że w większości mamy do czynienia z humoreskami,
czyli „krótkimi opowiadaniami o zabawnym zdarzeniu, zwykle zamkniętymi dowcipną
puentą” (za: Słownik Języka Polskiego SJP), warto zatrzymać się na moment przy dwóch składowych, tj. humor oraz puenta.
Niektórzy z nas wolą
puenty nieco bardziej zawoalowane. Czasem
to, co autor chce przekazać jest podane w zbyt oczywisty sposób. Nie ma tu
miejsca na domysły, na jedynie pozostawioną dla odbiorcy wskazówkę. Czasem mniej
dosłownie, a więcej sugestii i zabawy z czytelnikiem (patrz: „Dry Creek
Story”, „Hysio-35”, „Medytacje dyrektora Zapaty”). Jest to
pierwszy zbiór opowiadań autora, w dodatku humoresek, i widać, że owa satyra próbuje
dojrzeć; jako byt narodzić się, przebić pierwotną błonę, by wyjść na świat w
pełnej krasie, ale to jeszcze nie do końca następuje. Ta artystyczna istota
spod pióra Tequili znajduje się ciągle w fazie dojrzewania – wystawia głowę,
patrząc na świat, czasem głowę z kawałkiem korpusu, jednak pozostała część nadal
tkwi w obrębie swego rodziciela. Jeśli pisarz zdecyduje się na kolejny tego
typu zbiór, powinniśmy ujrzeć wspomnianą istotę już w pełnej krasie.
W
poszukiwaniu wspólnego mianownika. Wielokrotnie pojawiają się w utworach zwierzęta, odgrywając nierzadko
istotną rolę. Autor często dopuszcza się antropomorfizacji. Jedno z przesłań
tego zbioru brzmi: świat ludzi i zwierząt powinien koegzystować w harmonii, trzeba
szanować zwierzęta - to istoty odczuwające tak samo jak my. Bohaterami są
zazwyczaj mężczyźni charakteryzujący się problemami z kobietami. W ogóle
dominują tu kwestie damsko-męskie, próby zrozumienia jednych przez
drugich; postacie opowiadań często mają problemy w relacjach z kobietami;
czasem też kończą swój żywot, nim zakończy się dany utwór. Narrator
zazwyczaj enigmatyczny, trudno cokolwiek pewnego o nim powiedzieć. Czyżby
kolejni narratorzy byli częściowo alter ego autora? Niektóre teksty, mniej lub
bardziej zakamuflowane, są komentarzem do naszej własnej „kolorowej” sceny politycznej.
Mam tu na myśli „Jeden dzień w życiu Prezydenta Lulu Uribe”, a przede wszystkim
„Idealne państwo”. W ramach tego zbioru można przyjąć jedną zasadę za pewnik –
tam, gdzie polityka, tam dużo dobrej satyry, pisarz w owej tematyce czuje się
po prostu dobrze. Tequila poruszył
kwestie niezwykle aktualne, będące znakiem naszych czasów, problemy, z którymi
zmagają się i starsi i młodsi (nowe technologie, polityka, zagubienie jednostki,
transgenderyzm). Podkreśla nasze ograniczenia, punktuje liczne wady nie tylko
ludzi, ale i systemów przez nich stworzonych.
Podsumowanie. Jak można wywnioskować z długości charakterystyk
poszczególnych utworów, wśród tych najlepiej ocenionych, pierwsze miejsce
zajmuje „Wypożyczalnia psów”, inne to: opowiadanie tytułowe,
„Dry Creek Story”, „Hysio-35”, „Jeden dzień w życiu Prezydenta
Lulu Uribe” oraz „Idealne państwo”.
Pozycja,
której warto przyjrzeć się w wolnej chwili — przyjemna, lekka, nie wymagająca
od odbiorcy zbyt wielkiej uwagi – dla mnie niezły przerywnik, który zwłaszcza
pod koniec, wynagradza pewne wcześniejsze niedostatki.
Południowo
brzmiące imiona i nazwiska postaci, tytuły opowiadań oraz miejsca akcji,
okładka, która jednoznacznie kojarzy mi się z Hiszpanią (za sprawą licznych makiet
czarnych byków w sąsiedztwie tamtejszych dróg), osoba autora tak mocno związana
z krajami południowymi oraz jego
zamiłowanie do literatury południowoamerykańskiej... A jak Południe to ciepło,
relaks, sjesta i wakacje. Ukazanie się omawianego zbioru wypadło w najlepszym okresie
roku. Jeśli czytać to właśnie teraz,
gdy letnia pora (powoli) zaczyna władać kalendarzem.
A zatem nie ma się co zastanawiać, tylko wziąć się za czytanie. Z chęcią sięgnę po książkę. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
A to Ci dopiero. Jakoś odlegle przypomina mi niewielki, ale ciekawy zbiorek "Odmiana przez przypadki" Puczyńskiego. Będę miał na uwadze :)
OdpowiedzUsuńTen zbiór dopiero niedawno pojawił się na rynku, także możesz nawet pokusić się o swój egzemplarz :) Natomiast Puczyńskiego nie znam, ale zerknąłem na opis wydawnictwa i mogę powiedzieć, że: tam mamy "6 fantastycznych opowiadań", zaś u Tequili pierwiastek fantastyczny występuje w znikomej ilości, ale bardzo mozliwe, że oba zbiory są zbieżne pod względem zawartej w nich dawki absurdu - taki wniosek można ukuć czytając opisy opowiadań Puczyńskiego :)
OdpowiedzUsuń