Niemal
zawsze po obejrzeniu jakiegoś rewelacyjnego widowiska telewizyjnego czy
kinowego, nabieram wielkiej ochoty, aby móc poznać daną historię spisaną w
formie książki i przekonać się, co wypadnie lepiej: litery, a może obrazy? „Sekretny
dziennik Laury Palmer” stanowił przez długie lata jedyną na naszym rynku
papierową pozycję w ramach uniwersum Twin Peaks. Nie pozostało mi nic innego,
jak zapoznać się z treścią przygotowaną przez Jennifer Lynch, prywatnie córkę (wielkiego!)
Davida Lyncha.
Jest
to obraz upadku dziewczyny, a właściwie jeszcze dziecka. Mamy do
czynienia bardziej z szorstką i smutną prozą życia, a nie z enigmatycznymi metaforami albo
horrorem. Ja akurat spodziewałem się nieco innych proporcji, co nie znaczy, że wielce
się zawiodłem. Pojawiają się na kartach książki fragmenty o rysie filozoficznym;
do zapamiętania i cytowania - tak jakby nagle narratorka patrzyła na życie pod kątem,
jakiego żadne z nas nie doświadczyło. Jest to jednocześnie unikalne i trywialne
spojrzenie. Duży plus za pojawiające się co pewien czas elementy poetyckie.
Zyskały moje uznanie; znowuż dzięki mieszance piękna, dojrzałości, a zarazem
dziecięcej prostoty.
Jeśli chodzi o „tego złego” (Bob), nie otrzymujemy żadnych wskazówek, kim lub czym jest. Stąd nie sposób domyślić się czegokolwiek z książki. I w tym miejscu nachodzi mnie refleksja: jeśli założymy, że po utwór sięgnie ktoś, kto widział serial i/lub film, to w porządku. Ten ktoś i tak będzie doskonale wiedział, o co chodzi, ale jeśli delikwent zapozna się z dziennikiem i na tym poprzestanie... tak naprawdę zostanie z niczym: bez wyjaśnień, za to z mnóstwem domysłów.
„Sekretny dziennik Laury Palmer” nie emanuje wyjątkowym klimatem serialu, tj. bogatą symboliką, niedopowiedzeniami, mistrzowskim wyważeniem proporcji – od komedii, małomiasteczkowej sielanki, do thrillera z udziałem nadprzyrodzonych sił natury włącznie. Czuję niedosyt, podobnie jak zdecydowana większość osób, które już mają tę pozycję na koncie. Brakowało mi tego specyficznego oddziaływania, które garściami dawał serial. Mimo wszystko, nie oczekujmy, że każdy „okołoserialowy” twór będzie wyjątkowy. Książka oczywiście dedykowana fanom Twin Peaks; stanowi uzupełnienie tego, co już wiadomo z serialu i filmu, a biorąc pod uwagę fakt, iż na horyzoncie migocze już 3. sezon serialu – po ćwierćwiekowej pauzie – najwyższa pora dla tych, co jeszcze nie znają (o zgrozo!), zabrać się za czytanie i oglądanie.
PS. Prawie w ogóle nie było ognia. Ani razu nie padło: „Ogniu, krocz ze mną!”… Duży minus! : )
*
http://welcometotwinpeaks.com/trivia/jennifer-lynch-lost-secret-diary-of-laura-palmer/
Jednak zanim przeczytałem „Sekretny dziennik Laury
Palmer”, obejrzałem cały serial „Miasteczko Twin Peaks”, a następnie film „Miasteczko
Twin Peaks. Ogniu krocz za mną”, który okazał się pomocny przy wizualizacji
niektórych scen z książki. Z perspektywy czasu, myślę, że to nie najgorsza
kolejność, choć wiem już, że istnieje lepsza: 1. Serial (koniecznie!) 2.
Książka 3. Film. Sądzę, że zabieranie się za samą piśmienną wersję – bez
znajomości serialu – nie jest ani złe ani dobre, choć z pewnością nie zagwarantuje
pełni wrażeń i nie zapewni pełnego komfortu lektury, z tego prostego względu,
że bohaterów opisuje się mniej więcej do połowy książki (kim są, co robią), a
potem pojawiają się już tylko imiona i nazwiska, i temu, kto „tylko” czyta nie
wyjaśni to na pewno istoty rzeczy.
Obrana konwencja – dziennik – determinuje zarówno napotkaną treść, jak i (ograniczony) zakres ruchów fabularnych. Jak można się domyślić, widzimy i słyszymy wszystko to, co zarejestruje tytułowa Laura. Poznajemy ją, gdy ma 12 lat i towarzyszymy w dobrych i złych momentach, w dzień i w nocy. Co do innych postaci dziennika, możemy polegać wyłącznie na relacjach i subiektywnych odczuciach dziewczyny spisanych w formie osobistych notatek. Jennifer Lynch przyjęła perspektywę jednostkową, w dodatku dziewczęco-kobiecą. Wiele wątków (związanych z fabułą serialu), zwłaszcza w drugiej połowie książki, zostało mocno spłyconych – jakby tylko napomknięto o nich, czasem jednym zdaniem, i zostawiono. Czy zatem książka rzuca nowe światło na niewyjaśnione kwestie z serialu, czy dostarcza choć część odpowiedzi na nurtujące pytania? Nie wydaje mi się… może poza paroma szczegółami bez większego znaczenia.
Obrana konwencja – dziennik – determinuje zarówno napotkaną treść, jak i (ograniczony) zakres ruchów fabularnych. Jak można się domyślić, widzimy i słyszymy wszystko to, co zarejestruje tytułowa Laura. Poznajemy ją, gdy ma 12 lat i towarzyszymy w dobrych i złych momentach, w dzień i w nocy. Co do innych postaci dziennika, możemy polegać wyłącznie na relacjach i subiektywnych odczuciach dziewczyny spisanych w formie osobistych notatek. Jennifer Lynch przyjęła perspektywę jednostkową, w dodatku dziewczęco-kobiecą. Wiele wątków (związanych z fabułą serialu), zwłaszcza w drugiej połowie książki, zostało mocno spłyconych – jakby tylko napomknięto o nich, czasem jednym zdaniem, i zostawiono. Czy zatem książka rzuca nowe światło na niewyjaśnione kwestie z serialu, czy dostarcza choć część odpowiedzi na nurtujące pytania? Nie wydaje mi się… może poza paroma szczegółami bez większego znaczenia.
Jak podano z tyłu okładki, książka „zawiera ważne szczegóły dotyczące zabójcy Laury. Dla mieszkańców Twin Peaks jest ona początkiem tajemniczej historii, która stanie się dla nich koszmarem…”
* Laura Palmer |
Jeśli chodzi o „tego złego” (Bob), nie otrzymujemy żadnych wskazówek, kim lub czym jest. Stąd nie sposób domyślić się czegokolwiek z książki. I w tym miejscu nachodzi mnie refleksja: jeśli założymy, że po utwór sięgnie ktoś, kto widział serial i/lub film, to w porządku. Ten ktoś i tak będzie doskonale wiedział, o co chodzi, ale jeśli delikwent zapozna się z dziennikiem i na tym poprzestanie... tak naprawdę zostanie z niczym: bez wyjaśnień, za to z mnóstwem domysłów.
„Sekretny dziennik Laury Palmer” nie emanuje wyjątkowym klimatem serialu, tj. bogatą symboliką, niedopowiedzeniami, mistrzowskim wyważeniem proporcji – od komedii, małomiasteczkowej sielanki, do thrillera z udziałem nadprzyrodzonych sił natury włącznie. Czuję niedosyt, podobnie jak zdecydowana większość osób, które już mają tę pozycję na koncie. Brakowało mi tego specyficznego oddziaływania, które garściami dawał serial. Mimo wszystko, nie oczekujmy, że każdy „okołoserialowy” twór będzie wyjątkowy. Książka oczywiście dedykowana fanom Twin Peaks; stanowi uzupełnienie tego, co już wiadomo z serialu i filmu, a biorąc pod uwagę fakt, iż na horyzoncie migocze już 3. sezon serialu – po ćwierćwiekowej pauzie – najwyższa pora dla tych, co jeszcze nie znają (o zgrozo!), zabrać się za czytanie i oglądanie.
PS. Prawie w ogóle nie było ognia. Ani razu nie padło: „Ogniu, krocz ze mną!”… Duży minus! : )
Ocena: 6/10
OGŁOSZENIA:
1.
Już 1.05. o północy Twin Peaks na
HBO – premierowy odcinek serialu – doskonała okazja do przypomnienia sobie
wszystkich fascynujących szczegółów i to w jakości HD…..co najmniej kilka odcinków
w porządnej rozdzielczości na pewno obejrzę.
2. 6-7.05. recenzja „Sekretów Twin Peaks” Marka Frosta, zapraszam!
3. 22.05. premiera 3. sezonu Twin Peaks ! (HBO)
4. 24.05. wznowienie "Sekretnego dziennika Laury Palmer"
4. 24.05. wznowienie "Sekretnego dziennika Laury Palmer"
Miałam to kiedyś po angielsku, nawet przeczytałam ;))) Ale już nic nie pamiętam z książki.
OdpowiedzUsuńZa to serial - klękajcie narody! Rewelacja!