27 marca 2018

Gdzie jesteś, tato? / Dennis Lehane „Pokochać noc”


W swojej najnowszej powieści Dennis Lehane - twórca genialnej „Rzeki tajemnic” (recenzja) oraz niewiele gorszych „Gdzie jesteś, Amando?” (recenzja) i „Wyspy skazańców” - zaskakuje już na wstępie, czyniąc protagonistką kobietę o imieniu Rachel. Po książkę jednego z moich ulubionych (żyjących) pisarzy sięgąłem z dużą dozą zaufania, nie zagłębiając się ani trochę w okładkowe opisy... 

Rachel Childs to dziennikarka prasowa i reporterka telewizyjna, której „nadaktywna, superświadoma, hiperkompetentna” matka – znana pisarka - odmówiła „jednego z najbardziej podstawowych praw – prawa do poznania ojca”. Wychowywana od zawsze przez jednego rodzica, o drugim nie mogła nawet wspominać. Rachel ma jednak obsesję na punkcie znalezienia rodziciela, a pytanie: „Kim był mój nieobecny ojciec?” nie daje jej spokoju. By uzyskać wyczekiwaną odpowiedź, musi zagłębić się w przeszłość, w tym w życiorys swojej matki przed jej narodzinami. Jedno jest pewne – toksyczność i dyktatura matki, przez którą Rachel odczuwała męczącą, wewnętrzną pustkę, bo ta nigdy nie ujawniła jej tożsamości ojca, oraz sama jego nieobecność odciskają na bohaterce wyraźne piętno.


Dennis Lehane
W międzyczasie protagonistka realizuje się też zawodowo, sprawnie pokonując kolejne szczeble kariery. Jednak nie ulega wątpliwości, iż potrzebuje mężczyzny w swoim dorosłym życiu. Wychodzi więc za producenta ze stacji telewizyjnej. Przez cały czas Rachel, na pozór silna i inteligentna, potrafi w jakiś sposób sprostać oczekiwaniom normalnego świata aż do momentu przygotowywania pewnego reportażu, który niszczy jej cienką, emocjonalną powłokę. Poddana atakom paniki, spotęgowanym przez okropności, jakie widzi na miejscu, doznaje załamania na wszystkich odcinkach swego życia: kariera drastycznie wyhamowuje, a zawarte z rozsądku małżeństwo rozpada się wkrótce potem. Rachel obiera kurs ku autodestrukcji, wycofując się ze świata, cierpiąc przy tym na agorafobię. Ani myśli o wychodzeniu z domu.

Życie Rachel odmienia się, gdy spotyka Briana, z którym – co ciekawe – miała styczność wiele lat wcześniej, podczas poszukiwań swojego ojca. Mężczyzna okazuje się kompletnym zaprzeczeniem jej byłego męża: cierpliwy i opiekuńczy, niezrażony niechęcią żony do opuszczenia mieszkania; stopniowo pomaga jej wstać z kolan. Szczęście trwa, jednak do czasu. Pewnego dnia Rachel odkrywa, że Brian nie jest tym, za kogo się podaje; odnajduje drogę do spisku, który graniczy z szaleństwem, a jej rosnąca w siłę podejrzliwość i niepokój budzi stare, sztywne wzorce nieufności, które wypływają ponownie na wierzch, domagając się odpowiedzi. Profil Rachel, prześladowanej przez swoje wewnętrzne demony, ulegającej samoizolacji, bardzo dobrze sprawdza się w tej książce, zaś pytania odnoszące się do jej postaci nie dotyczą rozważań na temat tego, czy uda jej się uciec od przeszłości, tylko dokąd zmierza?

Lehane dzieli powieść na trzy części, z których pierwsza okazuje się być opowieścią o dzieciństwie Rachel, jej dojrzewaniu, rozwoju kariery dziennikarsko-telewizyjnej, pierwszym małżeństwie i o specyficznych oraz istotnych dla dalszej historii relacjach z matką. Pisarz początkowo wszystkie siły przerzuca na poszukiwania ojca Rachel, bo to zarówno centralny punkt jej życia, jak i wczesnego etapu książki.
Pierwsza część – dla mnie zdecydowanie najlepsza(!), bo bardzo dobrze opowiedziana - uzależnia jak komplementy od pięknej kobiety. Doskonale sprawdziłaby się samodzielnie, np. jako opowiadanie. Lehane wypada niezwykle dojrzale w pisaniu o człowieku, niekoniecznie o makabrach. Bostończyk udowadnia, jak dobrze zna ludzki umysł; bezbłędnie portretując różnorakie osobowości swych postaci, tworząc jakby od niechcenia niebanalne, a zarazem wiarygodne i błyskotliwe dialogi. Pierwsza część to też wyraz głębokiego zrozumienia twórcy dla wpływu wczesnych doświadczeń i tego, jak determinują one dalsze losy człowieka. Fascynująca, wciągająca i – co ważne - przekonująca historia tak bardzo zależna od ludzi - kolejny dowód na to, że do utrzymania uwagi czytelnika zbędne są zbrodnie bądź efektowne rozwiązania. Miałem nadzieję, że cała powieść potoczy się w podobny sposób, gwarantując intensywność i napięcie dzięki talentom narracyjno-obserwacyjnym pisarza. Niestety, dalej jest mistyfikacja, która w zamyśle miała olśnić, a jedyne, co robi, to skutecznie zaciera świetne wrażenia po części pierwszej.

Druga część przedstawia Rachel-trzydziestolatkę – kawałek wciąż pozornie udanego małżeństwa oraz jeszcze niezachwianej kariery. Potem dochodzi do załamania w życiu protagonistki: wycofanie, izolacja, ataki paniki. Dalej Rachel spotyka gotowego pomóc jej w problemach Briana. I w tym momencie narracja Lehane'a, przesiąknięta uprzednio introspekcjami Rachel, wyraźnie zaczyna ulegać korozji – dzieje się niewiele, może poza życiem wewnętrznym samej protagonistki. Narastającą podejrzliwość Rachel co do swojego drugiego męża poprzedza szczęśliwe małżeństwo: czytelnik otrzymuje love story, a kobieta poczucie bezpieczeństwa i pożądaną sielankę. Druga część to też największe tąpnięcie całej powieści, czyli moment, gdy Rachel wpada na trop tajemnic męża, których rozwikłanie zmieni wszystko. Jeszcze w drugiej części powieść zaczyna przeradzać się w thriller z serią zwrotów akcji i niespodzianek fabularnych, ujawniając faktycznych oszustów. Sytuacja ostatniej, trzeciej, części – którą nieprzypadkowo zatytułowano „Rachel wraca do świata” - wymusza na bohaterce zdecydowaną reakcję i działanie, mimo wszystkich jej wewnętrznych barier, aby znów chwycić za kierownicę i pokierować swoim życiem (choć do owego świata powraca już pod koniec części drugiej). W finalnej odsłonie kobieta musi uporać się z tym, co „przygotował” dla niej Brian.

„Pokochać noc” (oryginalnie: „Since we fell”) czerpie swój tytuł z piosenki o desperackiej miłosnej zależności. Ballada ta, czyli “Since I Fell For You”, ma nie tylko znaczenie dla związku Rachel i Briana, ale stanowi też klucz do obioru powieści. Bo mowa o utworze dotyczącym utraty; lamencie kogoś uwięzionego w uzależnieniu od bezdusznego kochanka, który prędzej czy później go zniszczy.
-Ludzie, którzy się kochają, nie niszczą sobie życia – odparła.
 
-Oczywiście, że to robią. Taka jest miłość – tam, gdzie był jeden człowiek, teraz jest para, a to o wiele mniej wygodne, mniej uporządkowane, mniej bezpieczne.  

Lehane stworzył tę historię dla samego jej zekranizowania, a nie literackiej uczty, która obroniłaby się sama. Jakby pisząc „Pokochać noc”, myślał już o filmowym hicie, a nie o artystycznym spełnieniu. Bo im dalej z treścią, tym bardziej schlebia masowemu odbiorcy; starając się pisać skrupulatnie, nie unika dłużyzn, a jego słynny agregat narracyjny wyraźnie zacina się w paru miejscach; ucieka się przy tym do mało wyrazistych i kreatywnych sztuczek, efektów wizualnych, zbiegów okoliczności, a przede wszystkim kompletnie zapomina(!) o dramacie psychologicznym i moralnej dwuznaczności, które osiągały swoje szczyty w jego wcześniejszych, najbardziej uznanych powieściach, tak jak wspaniała „Rzeka tajemnic”, uzyskująca wyżyny napięcia i tragizmu, o których ten nastawiony na byle jaką akcję thriller może jedynie pomarzyć.

Ostatecznie powieść generuje ambiwalentne uczucia, serwując zarazem poczucie niedosytu. Zaczyna się bardzo obiecująco, co rozbudza apetyt na niesztampową historię, prowadzącą do czegoś większego niż ostateczne sceny rodem z przeciętnego filmu akcji. Krótko mówiąc, im dalej z treścią, tym słabiej. Nawet dialogi z każdym kolejnym rozdziałem wydawały się tracić swój początkowy magnetyzm. Przede wszystkim chciałoby się zapytać: „Gdzie te emocje, Dennis? Gdzie łzy i wypieki na twarzy?”. Uprzedzam - książka nie ma nic wspólnego z okładkowymi zapowiedziami, tak samo zresztą jak przekład tytułu. Powieść ta z pewnością nie przybliży Bostończyka do tytułu jednego z najlepszych pisarzy swojego pokolenia. Rozczaruje fanów jego twórczości, natomiast spodoba się pożeraczom współczesnych bestsellerowych thrillerów. Mimo że „Pokochać noc” znamionuje dość przeciętną formę pisarza, to i tak potrafi zaintrygować, głównie za sprawą części pierwszej. Inne mocne punkty dzieła to niejednoznaczne, precyzyjnie nakreślone postacie, na czele z Rachel (postacią wyrazistą i skrupulatnie przygotowaną, pasującą zarówno do love story, jak i powieści psychologicznej; jedynym elementem spajającym wszystkie kawałki) – którą bardzo polubiłem - oraz udane twisty. Nie ma pędzącej akcji, są za to tajemnice związane z ojcem Rachel oraz te największe, dotyczące jej męża, Briana.

„Pokochać noc” to pierwsza powieść Dennisa Lehane’a napisana z kobiecego punktu widzenia; niepodobna do niczego, co stworzył wcześniej. Z jednej strony mowa tu o poszukiwaniu tożsamości i przynależności żeńskiej protagonistki, a z drugiej, mamy do czynienia z thrillerem psychologicznym. A jakby tego było mało, otrzymujemy nieco pokrętną, opowiedzianą bez szczególnego pośpiechu, podszytą rosnącym napięciem i podejrzeniem historię miłosną. W „Pokochać noc” chodzi nie tylko o to, co uczucia robią z człowiekiem i ile w imię miłości można znieść i wybaczyć, ale przede wszystkim o kontrast między wewnętrznym wyobrażeniem o nas samych a zewnętrznym zbiorem cech, z którego korzystamy – tak jak Rachel - by zmierzyć się z otaczającym światem, bo wszak „nie dostajemy tego, co chcemy, tylko to, z czym potrafimy sobie poradzić”.

Ocena: 6/10

Recenzja została pierwotnie opublikowana na portalu Grabarz Polski
link tutaj.

Dennis Lehane, Pokochać noc (Since We Fell); Przeł. Maciejka Mazan. Warszawa: Prószyński i S-ka, 2018.

http://muskegontribune.com/ahfest-bringing-dennis-lehane-to-muskegon/

6 komentarzy:

  1. Bardzo wartościowa recenzja! Przeczytałam ją jednym tchem, niczym fascynujące opowiadanie! Rzetelna ocena i wskazanie na mocne i słabsze strony tej pozycji spowodowały, że mnie ona... zaintrygowała! Lubię nieoczywiste rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Recenzja rzeczywiście wartościowa, aż dziwne, że ma dość niską ocenę...

    OdpowiedzUsuń
  3. Całkiem niezła recenzja. Dobrze się czyta; prawdopodobnie lepiej niż samą powieść ;) Pzdr. PPP.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Brzmi trochę rzeczywiście jak materiał z góry szykowany na bestseller, a to rzadko prowadzi do dobrej literatury.

    Pożeracz

    OdpowiedzUsuń
  6. Lektura niestety nie w moim stylu, ale recenzja świetnie napisana ;)

    OdpowiedzUsuń