24 marca 2018

Proza narzucona charyzmą / Fleur Jaeggy „Jestem bratem NN”


To bardzo specyficzny zbiór, z utworami, których z pewnością nie pisano pod linijkę; ich niesztampowość oraz fakt odcinania się od tego, co oferuje nam dzisiejszy rynek wydawniczy, sprawia, że wymykają się naszemu poznaniu niczym dopiero co złowiona, szamocząca się wciąż ryba...

"Jestem bratem NN" to najnowszy zbiór opowiadań Fleur Jaeggy - urodzonej w Zurychu, piszącej po włosku szwajcarskiej pisarki, która zalicza się do czołówki literatury europejskiej. Zaczęła tworzyć, gdy osiągnęła pełnoletność, wcześniej jednak większość czasu spędziła w szkolnych internatach – motyw ten przewija się w jej zbiorze. Tak samo jak znane i autentyczne postacie, jak Josif Brodski (miłośnik jej króciutkich form), Oliver Sacks oraz Ingeborg Bachmann – przyjaciółka Jaeggy, która namówiła ją do wydania pierwszej powieści.  

W "Jestem bratem NN" odnajdziemy utwory przede wszystkim o utracie i przemijaniu oraz o nieprzystawalności i niedojrzałości jednostki. Jednak główne motywy, o których traktuje zbiór, to bolesna samotność, śmierć i depresja, powodowane choćby porzuceniem bądź izolacją. Jeaggy, penetrując mroczną twarz ludzkiej natury, prezentuje portrety nieszczęśliwych i zagubionych postaci, które stając się zakładnikami własnych instynktów i obsesji, same zadają sobie ból.

Poznając kolejne utwory, można pokusić się o wyłuskanie pewnego zrębu filozofii pisarki - jej poglądu na życie i tworzenie – która wychodzi z założenia, iż obserwowanie innych jest zawsze interesujące. W pociągu, na lotniskach, na sesjach naukowych, w kolejce, przy stole we dwójkę; jednym słowem, wszędzie tam, gdzie toczy się życie, bo dlaczego każdemu się wydaje, że w ludzkich czynach i popędach musi tkwić jakaś przyczyna? Jakiś motyw. Przecież wystarczy jakikolwiek pretekst. Bez powodu. Szał, świętość, nuda. Dodałbym do tego smutną konstatację, iż ludzie mówią zawsze za dużo. Dodają. Zamiast odejmować., na którą jednak pisarka odnajduje antidotum: słowom trzeba udzielić kredytu zaufania. Udawać przynajmniej, że w miarę przypominają nadane im znaczenie. Podejrzane znaczenie.

Słowa narratorki Szczęśliwych lat udręki [dzieło Jaeggy]: Wątpię, czy istnieje jakikolwiek sposób życia nieskażony obsesyjnością, znajdują kapitalne odzwierciedlenie także w tych - ulepionych z elementów dziwnych i surrealistycznych oraz, idąc za wydawcą, „pozornych oksymoronów” - opowiadaniach. Mam tu na myśli chociażby: rozmowy chłopca ze zmarłymi, konwersacje postaci z filiżanką, zażywanie przez domowników od zawsze środków nasennych (tak jak inni jedzą owoce […] w naszym dawało się tabletki nasenne) albo dziewczynkę, która robiła próby przed wniebowstąpieniem; przykładowe oksymorony to: trup śpiewający jakąś piosenkę, niewidoma staje się jej przewodniczką, wzbudzający lęk anioł oraz (okładkowy) spokój narzucony przemocą.

Konstrukcja. Pisarka posługuje się głównie krótkimi, pozbawionymi nadliczbowych słów, zdaniami przepełnionymi opisami czynności, dlatego żyją one, bo każde wypełnia ruch, choćby ten metaforyczny. Tu każde zdanie dorzuca od siebie swoisty ładunek energii, sprawiając, że wszystko to tętni i prowadzi nas dalej, bez nuty znudzenia. Jest w zbiorze także spora doza poetyckości (W zimne dni niebo odwiedza drzewa, a ostre, duchowe światło – tak je nazywa obserwujące dziecko – schodzi na ziemię, aż do korzeni.) oraz niewątpliwa, zauważalna doza chaosu – występująca zwłaszcza w pierwszej połowie publikacji – bo, jak słusznie podaje wydawca, „w opowiadaniach mieszają się elementy fantazji, ułamki wspomnień i impresji, stopione w stylu określanym przez krytyków jako Übersprung”, o którym sama Jaeggy wypowiada się tak:
Übersprung jest słowem, które także nas dotyczy. Oznacza odwrócenie spojrzenia, zajęcie się czymś innym, okazanie dystansu, jakby pożegnanie. Dygresja, unikanie słowa i zarazem polowanie na słowa, wyzbywanie się ich: takimi drogami podążają procesy mentalne pisarstwa.
W obrębie tych króciutkich utworów przy niemal każdym akapicie dochodzi do małych, fabularnych wybuchów. Tu zdania, a nawet całe akapity wydają się nieujarzmione, a - co najważniejsze – nieprzewidywalne. Dzieje się tak dzięki zmiennemu rytmowi książki Jaeggy, pozbawiającego nas wygody bycia pewnym, co wydarzy się na kolejnej stronie oraz stosowaniu  przez nią zgrabnych przeskoków w czasie. Dodajmy do tego przelewany często na papier natłok myśli pisarki, a także akcentowanie ruchu i zmiany, przez co opowiadania te jakby przemycały sobą ogromny ładunek treściowy i zdaje się, że zawierają więcej przekazu niż w rzeczywistości. I tu ponownie zgadzam się z wydawcą („każdy jest tak nasycony treścią, że mógłby się stać zaczątkiem obszernej powieści”).

Zawartość. Übersprung, tak znamienny dla tej prozy, odczuwalny jest już od pierwszego, tytułowego opowiadania, w którym Szwajcarka pisze o swoim bracie, sprawiając jednak, iż to jego perspektywę przyswajamy. Mniej więcej po 7 utworach kolejne opowiastki stają się bardziej klarowne, przez co lepsze, przystępniejsze – Jaeggy niweluje panoszący się dotąd chaos i fluktuacje, dając radość z poznawania utworów takich jak: Portret nieznajomej, Welon z czarnej koronki, Klatka dla ptaków czy Osmoza. Czytając sporą część opowiadań, można odnieść wrażenie, że pisarsko Jaeggy to żeńska wersja T. Capote’a, zwłaszcza tego (mrocznego i niepokojącego) z Harfy traw, Drzewa nocy i innych opowiadań.

Imiona rozgrywają się w Auschwitz: zwiedzająca w pojedynkę teren obozu bohaterka podąża śladem niewidomej dziewczyny, czyniąc z niej samoistnie swoją przewodniczkę; jest i utwór o matce, której dziecku ksiądz odmówił chrztu. W Sterylnym pokoju pojawia się wspomniana Ingeborg, by wspólnie z Jaeggy rozmyślać o starości. Klatka dla ptaków od początku kojarzy się z Normanem Bates’em – słusznie zresztą! Ociera się, podobnie jak Adelaide, o opowiadanie grozy: niepokojąco dziwne napięcie, znamionujące obłęd i zło, poza tym wspaniałe – bo przewrotne – zakończenie. Pisarka, w dwóch sąsiadujących ze sobą opowiadaniach: Portrecie nieznajomej oraz Welonie z czarnej koronki - traktującej o kobiecie cierpiącej na depresję (to coś przerażającego: wyczytać z fotografii depresję własnej matki) - zwraca uwagę, jak samo wpatrywanie się w obraz bądź fotografię (czyli obiekty na wskroś statyczne) może okazać się wciągające i zmusić do refleksji nad rzeczami pozornie banalnymi, dla większości niezauważalnymi. Pierwsze z nich - przywodzące mi na myśl talent obserwacyjny i wrażliwość Szymborskiej - odczytuję jako to podejmujące temat podwójnej moralności, świętoszkowatości, a więc cnocie na pokaz; w dodatku z przewrotną puentą.

Podsumowanie. Utwory Fleur Jaeggy cechuje niewątpliwa charyzma oraz to, iż przekonująco omijają wszelkie sentymentalne zatoczki. Wychodząc z prywatnego założenia, że w opowiadaniach jest zbyt mało miejsca na błąd - stąd albo są udane, albo i nie – zauważam, iż Jaeggy owych błędów się wystrzega - to raczej kwestia tego, czy dana refleksja, pogląd dotykają również mojej wrażliwości, czy też nie. O wiele bardziej przypadły mi do gustu te pozbawione narracyjno-czasowych fluktuacji, w których mniej ujawniał się charakterystyczny Übersprung.

To publikacja dla tych, którzy nie posiadają na wyposażeniu różowych okularów, dla dotkniętych darem obserwacji melancholijnych pesymistów bądź nostalgicznych sceptyków, dążących „do uchwycenia całej złożoności świata ludzkich doznań, w którym sprzeczności i obsesje są czymś tak naturalnym jak powietrze, a tragedia nieraz przybiera odcień absurdu”. To nie jest tak, że po jednym odczycie wszystko stanie się jasne – przeciwnie! Natomiast wiem jedno: „Jestem bratem NN” to antidotum na bezrefleksyjność, coś unikalnego, choć mam głęboką nadzieję, iż trafi nie tylko w ręce „książkowych snobów”.

Istnieje jakaś krótka jak przebłysk chwila, która nawiedza, rani i znika, pozostawiając powiew spustoszenia. Co więcej, potrafię owe chwile zliczyć. Jest ich 20. To opowiadania Fleur Jaeggy.


Za możliwość przeczytania dziękuję:


PS. Zainteresował mnie też kolejny zbiór opowiadań Jaeggy, Gniew niebios, który wydaje się zbieżny z tu omawianym. Dodatkową dla mnie zachętą jest Magdalena Tulli w roli tłumaczki. Ciekawy zarys fabuły przedstawia też Proleterka.

Fleur Jaeggy, Jestem bratem NN (Sono il fratello di XX); Przeł. Monika Woźniak. Warszawa:  Wydawnictwo Noir sur Blanc, 2018.

6 komentarzy:

  1. Czekałam na tę recenzję ;) książkę mam i już się cieszę na jej lekturę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba teraz na wiosnę szukam czegoś bardziej optymistycznego :) Może kiedyś

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetna i profesjonalna recenzja książki, już dawno nie miałam okazji czytać tak dobrze napisanego wpisu książkowego :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ciekawa książka i na pewno po nią sięgnę.
    Dziękuję za recenzje :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow ciekawa recenzja, czas żeby ją przeczytać!

    OdpowiedzUsuń
  6. Miałeś rację, zdecydowanie coś dla mnie. Mam już w koszyku na chodniku literackim. Rozejrzę się też za tym drugim zbiorem, bo uwielbiam to jak Tulli bawi się słowem w swoich powieściach, jej przekłady na pewno też mają to coś... Tak się też składa, że mam tom Ingeborg Bachmann na stosiku 'do rychłego przeczytania', wygląda na to, że poznam równolegle twórczość dwóch przyjaźniących się (o czym dowiedziałam się od Ciebie) autorek :)

    OdpowiedzUsuń