Mała
podwarszawska miejscowość – Podleśna. Tamtejszy komendant posterunku MO zostaje
zamordowany, ktoś znajduje go na końcu jednej z ulic, tuż nad lasem. Z tego też
powodu w Podleśnej panuje niezdrowe i rozplotkowane ożywienie. Mijają dni,
tygodnie. Opinia publiczna domaga się od milicji zadowalających wyników śledztwa,
zresztą mundurowym tak samo, a może nawet bardziej zależy na ukaraniu zabójcy
jednego z nich.
Niewarowny – detektyw-indywidualista, jest ‘trudny’ w kontaktach interpersonalnych, trochę nieprzystosowany do otaczającej go rzeczywistości. To wyznawca starej szkoły, gdzie w śledztwie liczy się przede wszystkim 'milicyjny nos’ – intuicja, zaś wszelkie nowinki techniczne są mu obce i nie kwapi się do ich wykorzystania. Bywa też nieco nerwowy i przewrażliwiony na swoim punkcie.
Komenda Główna wysyła na miejsce swojego człowieka - majora Bronisława
Niewarownego, który oficjalnie ma przejąć obowiązki komendanta posterunku w
Podleśnej, a nieoficjalnie przeprowadzić dyskretn śledztwo w sprawie morderstwa
kolegi po fachu.
Niewarowny – detektyw-indywidualista, jest ‘trudny’ w kontaktach interpersonalnych, trochę nieprzystosowany do otaczającej go rzeczywistości. To wyznawca starej szkoły, gdzie w śledztwie liczy się przede wszystkim 'milicyjny nos’ – intuicja, zaś wszelkie nowinki techniczne są mu obce i nie kwapi się do ich wykorzystania. Bywa też nieco nerwowy i przewrażliwiony na swoim punkcie.
„Już się do niczego nie nadaję. ‘Major Niepotrzebny’, jak mnie w tym
gmachu nazywają. Dziękuję, że chociaż widzicie mnie na stanowisku kaprala w
Podleśnej, a nie na przykład jako nocnego stróża w którymś z domów wczasowych.
Choćby w ‘Mazurskim Dworku’ pod Ełkiem”.
Po
objęciu nowej funkcji major musi odnaleźć się w specyficznej społeczności oraz
zyskać sobie przychylność miejscowych, nieufnych elit, tzw. High-life’u.
„Major obawiał się, że takich fałszywych
wiadomości i zagmatwanych śladów prowadzących donikąd będzie miał jeszcze wiele.
Bez względu na to, kto był zabójcą, mały światek notabli Podleśnej był zgrany
ze sobą i solidarny w jednym – w niedopuszczaniu do wtrącania się w jego sprawy”.
Podleśna
zostaje nieoficjalnie podzielona na dwie części – zachodnią ekskluzywną i
elitarną oraz wschodnią, z podniszczonymi, starymi domami zamiast willi, z
chuligaństwem i innymi wyrzutkami społeczeństwa. Niewarowny, aby rozwiązać
sprawę i złapać winnego, będzie musiał zyskać przychylność oraz szacunek obu
środowisk, znaleźć wspólny język z obiema „frakcjami”. Milicjant dodatkowo i nieoczekiwanie
zyskuje osobliwych sprzymierzeńców w dążeniu do ujawnienia prawdy.
Jerzy Edigey
znakomicie sportretował życie małego miasteczka z jedną kawiarnią oraz pojedynczym
SAM-em.
„Przekonał się bowiem, że w
Podleśnej ściany mają nie tylko uszy, ale i oczy oraz co najmniej telegraf bez
drutu. Tu się wszystko widzi, wszystko wie i wszystko odpowiednio komentuje”.
Książka
ta dotyka problemu narkotyków. 40 lat temu ‘biały proszek’ był dla Polaków
czymś groźnym, ale zupełnie nieznanym. Wiedza na temat używki dopiero
raczkowała, nawet u tych, którzy powinni służyć informacją na temat uzależnień,
nie mówiąc już o zwykłych, szarych ludziach. Czytając kryminał, możemy się dziś
śmiać z poczynań ówczesnych bohaterów albo nawet wybałuszać oczy i czytać po
dwa razy, tylko po to, by upewnić się, czy nie mamy omamów wzrokowych. „Śmierć
czeka przed oknem” napisano w latach 70., w czasach, kiedy w Trybunie
Mazowieckiej drukowano kolejne odcinki "Kryminału”, a o narkotykach Polacy
mogli sobie co najwyżej poczytać w zagranicznych kryminałach:
„Przyjechała do nas jedna pani w randze
kapitana. Miała w każdej klasie pogadanki. Wyświetlała przezrocza. Mówiła o
narkotykach. Bardzo ciekawe. Był też pan profesor z kuratorium. A także jakiś
doktor. Rodziców też wzywali na odczyty”.
„Śmierć
czeka przed oknem” to bardzo dobra pozycja w kolekcji Edigey’a. W swoim rankingu
stawiam ją na wysokim, trzecim stopniu podium, zaraz za „Człowiekiem z blizną”
oraz „Walizką z milionami”. Znajduje się w niej to, za co cenię i lubię tego
polskiego autora kryminału retro (albo inaczej - kryminału milicyjnego): jest
charakterystyczny dla pisarza humor w dużej dawce, ciekawa intryga, poza tym zgrabnie
oddane realia epoki PRL-u, jak i małomiasteczkowej społeczności. Nie można też
nie wspomnieć o bardzo interesującej postaci, jednej z lepszych w tej serii,
majorze Niewarownym – przemyślanej i wyrazistej jednostce z bagażem doświadczeń,
pełną swoich oryginalnych refleksji. A z drugiej strony, niepozbawionej wad. I
to właśnie stanowi jej zaletę, gdyż dzięki temu wypada autentycznie. Warto też podkreślić
zmyślnie dobrany tytuł utworu, który pasuje jak ulał, choć dopiero pod koniec nabiera
pełnego znaczenia. Pozycja lekka, momentami zabawna, na każdą porę dnia i roku.
Ocena: 7/10
Zdjęcie: https://tezeusz.pl/375263,edigey-jerzy-smierc-czeka-przed-oknem.html
Zastanawiam się i wydaje mi się, że poza czasem szkoły, chyba nie przeczytałam żadnej książki polskiego autora. Trochę to niewłaściwe. Jednak jak już mam czas na czytanie powieści (dla mnie musi to być od deski do deski, nie lubię siadać do książki na czytanie 50stron), to sięgam po sprawdzonych autorów. Poza tym czytam dla nauki. Zastanawiam się, czy dostanę tę książkę w księgarniach, to podsunęłabym ją innej osobie.
OdpowiedzUsuńZ tego typu kryminałów miałam do czynienia tylko ze "Złym", bo to chyba jednak nie mój typ ;)
OdpowiedzUsuńcIEKAWA STRONA :-)POZDRAWIAM
OdpowiedzUsuńMalonka - Tej książki, jak i innych tego autora, najlepiej szukać w antykwariatach stacjonarnych lub sieciowych. Natomiast Twoje wyznanie mnie zaskoczyło. Cenię mocno szczerzość i w związku z tym uważam, że powinnaś zmienić taki stan - ja sam długo omijałem rodzimych twórców, posądzając ich (niesłusznie!) o słabą literacką jakość, ALE od paru lat sytuacja uległa diametralnej zmianie - cenię wielu z nich. Spróbuj, warto ;)
OdpowiedzUsuńNihil Novi - świetnie, że wspomniałaś w tym miejscu "Złego", którego z początkiem roku poznałem z ogromną satysfkacją - to dopiero książką ;) Szkoda, że nie sympatyzujesz akurat z tym gatunkiem, ponieważ chętnie poleciłbym Ci kilka tytułów.
OdpowiedzUsuń