![]() |
Tłumaczenie: Przemysław Hejmej |
Traper
Hugh Glass zaciąga się do Kompanii
Futrzarskiej Gór Skalistych w celu penetracji niezbadanych terenów pogranicza,
zwanych terra incognita, oraz
zdobycia jak największej ilości futer. Podczas jednej z wypraw, próbując uzyskać
pożywienie dla swojego oddziału, Glass napotyka ogromną niedźwiedzicę, która
omal od razu nie pozbawia go życia. Nikt z kompanów nie daje mu szans na przetrwanie.
Aby nie opóźniać wędrówki, Glass pozostaje z dwójką innych traperów, którzy
mają poczekać na jego śmierć i przyszykować mu należyty pochówek. Hugh Glass
jednak nie umiera, a wspomniana dwójka zostawia go na pastwę losu, zabierając
mu cały niezbędny do przeżycia ekwipunek. Glass od teraz żyję tylko jednym -
żądzą zemsty.
Niedługa
to historia. Fabuła też nie jest najgłębszą i najwznioślejszą w dziejach
literatury. Wszystko zasadza się na wykonaniu aktu zemsty przez głównego
bohatera i zarazem poszkodowanego, Hugh Glassa.
W
tamtych czasach (rok 1823), w tamtym rejonie żyło się krótko, aczkolwiek
intensywnie. Na brak „przygód” narzekać nie było można. W wielu momentach ma
się wrażenie obcowania z książką, przede wszystkim, przygodową, choć łatwo też domyślić się, iż wiodącym będzie motyw drogi. Protoplasta, jak na specyfikę
tamtego regionu, napotka na swojej drodze wielu osobników. Część z nich okaże
się źródłem niezbędnych informacji albo pomocy przy zaopatrzeniu, a inni
źródłem śmiertelnego zagrożenia. Nie tylko na ludzi z resztą trzeba będzie
uważać.
Punke
bardzo często dopuszcza do głosu naturę,
zarówno w postaci fauny, jak i flory, podkreślając przy tym jej monumentalność,
a czyniąc z niej niemal dodatkowego bohatera. Parafrazując, w tej XIX-wiecznej
dziewiczej krainie obowiązywało „prawo prerii”, na którego straży stała właśnie
Matka Natura. W „Zjawie” żywioły są po prostu częścią świata Hugh Glassa,
czasem przeszkadzającą, czasem współpracującą.
Dają życie lub przynoszą śmierć.
Jeśli
ktoś myśli, że opis procesu przetrwania Glassa zajmie znaczną część powieści,
to jest on w błędzie. Mało miejsca poświęca się ukazaniu, jak traper,
poczynając od dosłownego pełzania po ziemi, wrócił do świata żywych i gotowych wziąć odwet za swoje krzywdy, za
zdradę i poniżenie. Autor przyjął raczej strategię pokazywania scen niczym
filmowych kadrów, z kilkoma ważniejszymi momentami oraz technikami służącymi
zdobyciu pożywienia czy znalezienia schronienia. Reszta to nieustanna wędrówka trapera.
Trochę szkoda, że
Punke nie uczynił Glassa narratorem, odbierając sobie tym samym dodatkowy oręż.
Ale z drugiej strony widać, że zależało mu bardziej na byciu sprawozdawcą i pozostawieniu
czytelnikowi wolnej ręki w ocenie poszczególnych bohaterów powieści. Podobało
mi się natomiast to, iż autor nie chciał na siłę uwznioślić tej historii.
Opowiedział ją w prosty, opisowy sposób, bez narzucania symbolicznych znaczeń.
Choć znajdą się i tacy, którzy skrytykują autora za niezbyt udane stylistyczne
wykonanie książki.
Na korzyść „Zjawy” przemawiają:
dodana na początku mapka, udanie przedstawione amerykańskie pogranicze,
plastyczne i płynne sceny walk (głównie z Indianami); ukazane postacie uosabiających rozwijający się Zachód. Można tu
spotkać ludzi wierzących w sprawiedliwość i tych, którzy sami ją wymierzają.
Jest np. bardzo ciekawa postać pewnego pułkownika, który miał wrodzoną
inklinację do pecha. Bohaterowie na szczęście nie są nijacy.
Dla
mnie były 2 główne smaczki „Zjawy”. Po pierwsze, to, że w dużej części została
oparta na faktach, a główna oś wydarzeń ma podłoże historyczne. Ponadto na
końcu zamieszczono „notkę historyczną”, gdzie czytelnik przekona się, które
elementy były fikcją dodaną przez autora, a które nie. To bardzo interesujący aspekt
książki. Polecam tam zajrzeć. Po drugie,
niejednoznaczna ocena postępku dwójki traperów względem Glassa oraz ich
motywacji, bo Punke nie przedstawił tego konfliktu tylko w czarno-białych
barwach. Ponadto wyraźny jest kontrast, zarówno fizyczny, jak i
charakterologiczny, między osobami, które zostawiły wtedy Hugh Glassa.
Na
pewno „Zjawa” oferuje przeniesienie w czasie i to bardzo daleko wstecz. Realia
te mogą być nie do ogarnięcia dla współczesnych, aglomeracyjnych
„mieszczuchów”. I jeśli ktoś ma ochotę na tego rodzaju ‘zmianę klimatu’ – jest
to jak najlepsza okazja.
Z
kart książki odczuwalny jest zarówno mrok,
surowość i brutalność przyrody, jak i napotykanych przez Glassa bohaterów.
Pod tym względem „Zjawa” poniekąd kojarzy mi się z dorobkiem Cormaca
McCarthy’ego („Dziecię Boże”, „W ciemność”), choć podkreślam, że musi jeszcze
upłynąć bardzo wiele wody w rzece, aby książki Punke’a oddziaływały na
czytelnika w ten sam sposób, co dzieła doświadczonego, wybitnego pisarza. Nie
jest to z pewnością druga „Droga”.
Zakończenie „Zjawy” jest
niezmiernie… rozczarowujące! Jeśli chodzi o zemstę, Punke skierował ostatnie
spojrzenie trapera zupełnie nie tam, gdzie większość odbiorców by tego
oczekiwała. Według mnie, zaprzeczając tym samym idei czasów, które sam wybrał
na swoją powieść. Strasznie to psuje odbiór całości. Autor
w głównym rozstrzygnięciu książki ośmiesza wręcz swojego czołowego bohatera.
Glass pod koniec wydaje się bardzo niewyraźny, nieskuteczny i pozbawiony
błyskotliwości. Zachowuje się jak nie on.
Podsumowanie.
Punke, swoją książką, udowadnia, że daleko mu do miana literackiego wirtuoza. To
postać Hugh Glassa jest tą fundamentalną dla całej historii; jest zarówno jej
osią, jak i magnesem przyciągającym czytelnika. Mam nieodparte wrażenie, że
nieważne, w czyich rękach znalazłby się traper, i tak zdołałby zaciekawić sobą
czytelnika. A Punke w newralgicznych momentach wydawnictwa, które świadczą
przede wszystkim o jego umiejętnościach, wyraźnie zawodzi, nie potrafiąc
poradzić sobie z materiałem, czego dobitnym przykładem jest rzeczone
zakończenie, gdzie gubi się i pokazuje, że tak naprawdę nie rozumie swojego
protoplasty.
Historia
pogranicza, jak i samego Glassa trwała przed 1823 r. i trwać będzie nadal,
pomimo zakończenia tej książki. „Zjawa” Michaela Punke’a koncentruje się na
niewielkim wycinku z życia Hugh Glassa – bogactwo jego życiorysu przyprawia o
zawrót głowy. To pozycja obowiązkowa dla fanów historii pogranicza i dla
każdego, kto interesuje się opowieściami testującymi granicę tego, ile ludzkie
ciało i duch mogą znieść. Swoją drogą, warto by zastanowić się nad kolejnymi
książkami, tym razem poświęconymi innym wątkom sławnego trapera, jak choćby
przebywaniu wbrew woli z piratami albo okresowi pobytu wśród plemienia Indian.
Może wyszłoby nawet ciekawiej niż omawiany w „Zjawie” motyw drogi i zemsty.
Ocena: 6/10
Okładka: http://www.soniadraga.pl/
Nie wiem czy jest to lektura dla mnie. Jakoś chyba nie do końca moje klimaty no i pisząc o tym rozczarowującym zakończeniu nie zachęcasz (mnie przynajmniej) do lektury :) Chociaż ja zawsze jestem zdania, że przeczytać trzeba wszystko, żeby wyrobić sobie swoją własną opinię o książce :)
OdpowiedzUsuńKsiążkę tę czyta się przede wszystkim dla niewykle barwnej i charyzmatycznej postaci Hugh Glassa. Zapewniam Cię, że dla niego można nawet przeboleć niezadowalające zakończenie :)
UsuńWidziałam film, który całkiem mi się podobał, jednak miałam wrażenie, że czegoś tam brakuje (nie pamiętam już czego) i dlatego stwierdziłam, że przeczytam książkę. Jednak gdy tak czytam Twoją recenzję, to mam wrażenie, że książką też się zawiodę. Widziałeś może film? Jeśli tak, to jak Ci się podobał w porównaniu do książki?
OdpowiedzUsuńTak, mam za sobą oba dzieła, przy czym zacząłem od książki. Sądzę, że się jednak nie zawiedziesz, a to z powodu samego protoplasty - Hugh Glassa. Fakt, że sam Punke pod względem umiejętności pisarskich wypada średnio, ale w ogromnej mierze ratuje go właśnie postać, o której zdecydował się napisać. Film jest adaptacją, dlatego przygotuj się na rozbieżności w książce. Chociaż Iñárritu to ceniony przeze mnie współczesny reżyser, to jego "Zjawę" uważam za zdecydowanie słabszą od "Babelu" czy "Birdmana". Inaczej rozłożono akcenty, inne jest zakończenie. Wiele osób obejrzało film dla samego Leonardo, a ja przeczytałem tę książkę dla Hugh Glassa :)
UsuńNo dobrze, skoro ta postać jest taka dobra, to mnie przekonałeś, zatem sięgnę. :D A "Babelu" ani "Birdmana" nie widziałam, o tym pierwszym w ogóle nie słyszałam, zresztą ja mam tragicznie zaległości w filmach. Ale zapisałam sobie oba te filmy i kiedyś je obejrzę. :)
UsuńCieszy mnie to :) A zbaczając na moment z tematu książek... "Babel", gdyby nie wątek japoński (czyli coś dla Ciebie!), byłby ideałem, "Birdman" też niczego sobie - E. Norton rozbija bank :) No i ta praca kamery! Myślę, że "Babel' ma spore szasne, żeby zrobić na Tobie świetne wrażenie! Nie mart się, ja również mam zaległości, np. w postaci "Amores perros" tego samego reżysera :)
UsuńNie miałam jeszcze okazji czytać książki ani obejrzeć filmu. Muszę to nadrobić. Świetna, wyczerpująca recenzja!
OdpowiedzUsuńTeż zastanawiam się, czy sięgnąć. Nie znoszę rozczarowujących zakończeń.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci, Filiżanko! :)
OdpowiedzUsuńNajlepiej będzie, jeśli najpierw sięgniesz po książkę - typowa porada masowego czytelnika, ale nic na to nie poradzę ;)
Sylik - przede wszystkim odpowiedz sobie na pytanie, czy interesuje Cię poruszana w książce tematyka? Jeśli tak, przeczytaj, a zakończenie może okazać się dla Ciebie całkiem udanym, kto wie ;)
OdpowiedzUsuńParę miesięcy po obejrzeniu filmu zabrałam się za audiobooka i niestety... poległam. Stwierdziłam, że jeśli audiobook mnie usypia to z książką będzie jeszcze gorzej. No ale umówmy się - film był nagrany świetnie ale czy sama fabuła była jakiś wybitnie porywająca? Nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńNie wypowiem się nt. audiobooków, ponieważ taka forma zupełnie do mnie nie trafia. Ale skoro sama zauważasz, że słuchanie o książce Cię nudzi, to pewnie już coś znaczy. Film miał świetnego reżysera i został wizualnie dopracowany, ale jego fabułę trudno nazwać porywającą, to nie na niej widz miał w szczególności zawiesić oko. Pełna zgoda.
Usuń