* |
Uwaga,
uwaga! Spółdzielczy Bank Ludowy w Łowiczu obrabowany! Po drodze strzały! Cztery
miliony wyparowały, podobnie jak czterech „bandziorów”. Wszystko idzie jak z
płatka i wydaje się, że teraz została już najłatwiejsza i najprzyjemniejsza
część: nacieszyć się „nalepkami” (tj. forsą). Jednak „jak to często w życiu
bywa, jeden głupi przypadek pokrzyżował idealnie skonstruowane plany.” Zaczyna
się pasmo nieszczęść, pecha i wszystko jest nie takie jak być powinno. Wygrana
smakuje gorzko a przyznanie się do porażki, z czasem, wydaje się najlepszą
opcją.
Edigey należał do czołówki pisarzy tzw.
polskiej powieści milicyjnej; I gdyby nie śmierć w wypadku samochodowym, z
pewnością stworzyłby więcej niebanalnych kryminałów.
Tym
razem to nie jest książka w stylu Agathy Christie (patrz: "Pensjonat na Strandvägen" Edigeya). Tym razem to świetny
kryminał osadzony w polskich realiach. Lata 70-te; milicja obywatelska, paski
klinowe do fiatów na wagę złota, zapisy na 3 lata do przodu i wiele innych
smaczków. Jerzy Edigey zna się na ludziach, co udowodnił w tej historii,
wystarczy spojrzeć na postaci „bandziorów”.
Książka
jest oczywiście pisana na serio, niebezpieczeństwo czyha na każdym kroku.
Jednak ja od początku jakoś miałem mimowolnie uniesione kąciki ust podczas
czytania. Właściwie trudno powiedzieć dlaczego, chyba ta historia podszyta jest
dużą dawką humoru, budzi sentyment, wywołuje wspomnienia z własnego życia lub z
opowieści naszej rodzinnej starszyzny. Są pewne zwroty i sceny nie do
podrobienia – główna w tym zasługa minionej epoki, dawnego ustroju, ale także
samego autora.
Bardzo
dobre jest rozwijanie fabuły z punktu widzenia danego bohatera, następnie
cofanie się, aby swój punkt widzenia tego samego opowiedziała inna postać.
Najlepiej to się sprawdza, gdy długo nie mamy wieści od danej osoby, ciekawość
automatycznie wzrasta, bo akcja toczy się dalej, a my nie wiemy, co dzieje się
w tym czasie u pozostałych. Na koniec wszystkie relacje zbiegają się w jeden
punkt prowadząc do pasjonującej rozgrywki.
Kawał
zagadki; historia rozrasta się zaskakująco, a autor dba abyśmy z każdą stroną
wiedzieli mniej. Dosłownie do ostatniego zdania nie wiadomo, kim jest
morderca…. chyba, że komuś uda się rozgryźć go wcześniej, co będzie dużą
sztuką.
Pościgi
warszawy za wartburgiem w biały dzień! Warszawy są skazane na porażkę, wartburg
jest o wiele szybszy, a może go dogonić tylko fiat! Co za przeżycie. To trzeba
przeczytać!
Dla
miłośników tego, co odeszło.
Ocena: 7,5/10
* http://50watts.com/1201379/Baba-Jaga-Gubi-Trop-Crime-Novel-Covers-from-Poland
Ciekawa recenzja :-) Nie znałam tego autora, ale chyba warto mu się przyjrzeć.
OdpowiedzUsuńDzięki :) W ramach "kryminału milicyjnego", w którym Edigey się wyspecjalizował, polecam właśnie powyższy tytuł oraz mojego ulubionego (i według mnie najlepszego) "Człowieka z blizną" - umieszczę niedługo jego recenzję.
OdpowiedzUsuńZ całą pewnością chętnie się z nią zapoznam i z książką i z kolejną recenzją :-)
OdpowiedzUsuń