O
„Panu wszystkich krów”, dowiedziałbym się pewnie o wiele później, gdyby nie przypadek. Według radiowej Dwójki jedną z najlepszych książek, jakie
ukazały się na rynku w 2017 roku, było „Zimowe królestwo” Larkina – znam tę
powieść i dlatego zajrzałem do zestawienia. I dzięki temu czytacie teraz ten
tekst, bo na krajowym podwórku wyróżniono właśnie zbiór Dybczaka. Skoro
podobała mi się powieść Larkina, to dlaczego miałbym nie spróbować dziesięciu
polskich opowiadań? Z przykrością obserwuję, iż znaczenie nazwy wydawcy w tym
przypadku zemściło się na jego podopiecznym – pisarzu. Bo, jak pokazuje choćby nowożytna
wyrocznia lubimyczytać.pl, Dybczak to autor niezwykle… niszowy (a przynajmniej
jego
„Pan
wszystkich krów”, bo z „Gugarą” jest już lepiej). 4 oceny, 0 opinii. Szok! Co z
tego, że przykuwający uwagę tytuł, skoro pod spodem dopisano „opowiadania”... A
jak wiadomo, Polacy opowiadań nie lubią – może nie trzeba było już na starcie
podpowiadać Kowalskiemu… niech sam do książki podejdzie, przekartkuje, z
nadzieją, że to – a jakże! - powieść, i w tym zabieganiu zabierze łup do…
jaskini i tam dopiero oswoi się z dziełkami Andrzeja Dybczaka, autora wyróżnionej
Nagrodą Kościelskich „Gugary”, opowiadającej o „życiu syberyjskich pasterzy
reniferów”, pisarza, dokumentalisty i antropologa.
Dalej wchodziło się w ciemność
klatki. Klatki chyba muszą być ciemne. W końcu są to nasze jaskinie, prawda?
Porysowane i umęczone obecnością człowieka.
„Pan
wszystkich krów” to wdzięczny kolaż
reportażu (zadebiutował właśnie reportażem „Gugara”) z krótką literacką formą, mogący przyciągnąć do siebie tych, którzy
w reportażu nie zdążyli się jeszcze za(d/n)urzyć. Leitmotiv zbioru to ciężka praca ludzi przywykłych do codziennego
wysiłku, często na granicy możliwości. Zbiór opowiadań to w większości zapis
przeróżnych (tymczasowych) zawodowych doświadczeń samego Dybczaka: rozładowywał
trawlery zimą w Norwegii, wypasał krowy na południu Polski, przechodził kurs na
pilarza etc. Pisarz korzysta z motywu, po który upodobał sobie sięgać reportaż
- portretuje ludzi zahartowanych, którym niestraszna żadna praca (nawet ta
najbardziej parszywa), mimo że fizyczna mordęga odciska piętno na ich
sfatygowanych ciałach – a historie te same w sobie wymysłem nie są, bo Dybczak dzieli się z czytelnikiem własnymi
doświadczeniami (Byłem przy tym, to wiem). Jednak przeprowadza je, niczym pasterz swoje krowy, na literackie
poletko, wzbogacając o liczne obserwacje oraz przemyślenia narratora,
będącego jednocześnie głównym bohaterem swych opowiadań.
Dybczak pospolitym, codziennym
opowieściom ofiarowuje drugie życie, dając im dach nad głową, ciepły posiłek i
nie tylko schludne, ale momentami też piękne, poetyckie oraz symboliczne
literackie odzienie. Pisarz jawi się tu jako świetny gawędziarz – taki, który chwilami
prowadzi wewnętrzne monologi z samym sobą. Intelektualista,
myśliciel. Jeszcze lepszy obserwator,
który, tak jak gdzieniegdzie ujawnia stylistyczny urok nawet w banalnych
sytuacjach, tak czasem serwuje nam odwołania do mitologii (np. Prometeusz) bądź
literatury (Kipling, Hemingway). Słowem, wystarczy
mu byle pretekst, byle zapatrzenie na kamień bądź las, by spojrzeć szerzej na
otaczającą go rzeczywistość. „Pan wszystkich krów” to na wskroś męskie
środowisko, zawsze, prócz flory i fauny, panowie w rolach głównych. To
przewidywalny świat, gdzie na bohaterów – w tym i narratora - zawsze czeka
ciężka praca, poprzedzielana nieznaczną chwilą oddechu. Historie rozgrywają się
przeważnie na otwartym powietrzu, w towarzystwie natury, nad którą Dybczak
często się pochyla, traktując ją jako immanentny element ludzkiej egzystencji.
Często przewija się też temat odgrodzenia miejsc akcji od (zniszczonego) świata blokowisk, wieżowców, pędzących nieustannie
samochodów oraz miejskiego zgiełku. Bo, jak słusznie podkreśla wydawca, pisarz opowiada o życiu daleko od modnych
lokali, korporacyjnych biur czy redakcji, dokonując wyraźnego – widocznego już
od pierwszych utworów – podziału na dwie
przestrzenie: cywilizacji i przyrody.
[...] las słuchał.
[…] Bloki w oddali z tysiącami okienek i ukrytymi w nich życiorysami czuwały w
milczeniu. / W jej oczach mieniło się więcej błękitu niż na tamtym niebie,
więcej nadziei niż na tamtym, buczącym za jej plecami, zniszczonym świecie.
Tak
jak bohater „Kursu”, jadący w przeciwnym kierunku niż większość ludzi [...], w
luźnej i niemrawej kompanii zdążającej gdzieś poza miasto, tak zbiór ten podąża pod
prąd, tam, gdzie nikt nie jedzie. Na daleką prowincję, gdzie natura ma jeszcze
swoje do powiedzenia.
Jak
już pisałem, to 10 opowiadań, jednak w 3
różnych odcieniach: do utworów
dotyczących ciężko pracujących ludzi („Marek”, „Rambo”, „Gopala”) dochodzą
te bardziej prywatne („Dawno temu”, „Czekając
na sygnał”), gdzie narrator spędza czas ze swoimi córkami, oraz te najkrótsze, nostalgiczne („Ziemia”, „Odwiedziny”),
w których ujawnia się tęsknota za starymi czasami, za domem młodości (Kiedy patrzy
się na nadchodzący mroźny świt, można sobie łatwo wyobrazić świat za starych
czasów. Cicho, pusto i sennie).
Jedynie
same zakończenia owych utworów nie za bardzo mi
podchodziły (ani spektakularne, ani zaskakujące), bo jakby to nie Dybczak je
zamykał, jakby sam robił sobie fajrant, a końcówki dopisywało za niego życie, pozwalając sprawom na ich zwykły, codzienny bieg. To, że w finałach
próżno szukać tak dziś popularnych twistów, puent - a jeśli już są, to
ćwierć-puenty - to niewątpliwy znak wyróżniający opowiadania Dybczaka od tych
typowo literackich, które wręcz pisze się dla tych ostatnich
paru zdań. A tutaj nie, jakby w ogóle pisarzowi na tym nie zależało.
Warto też podkreślić rolę, jaką rolę
Dybczak odgrywa dla
i w tych historiach. Skutecznie wtapia się w coraz to nowe dla siebie
środowiska, stając się po prostu częścią owych mikroświatów. Ale, co jeszcze
ważniejsze, dążąc do wniknięcia w nie, chce zrozumieć i poznać, zarówno
uczestników danych wydarzeń, jak i reguły tam panujące. Wtapiając się, staje
się równym swoim kompanom, ani na chwilę nie wybijając się ponad zastany
poziom. Nie ocenia, lecz obserwuje. Wykonuje z innymi ciężką pracę, usiłując jednocześnie
spojrzeć na realia z dystansu, szerzej.
Surowe obrazy przyrody, jak i
prawdy o świecie (Często tak, niestety, bywa, że pod
szumnymi nazwami nie kryje się nic szumnego.), skutecznie oddziałują na naszą wyobraźnię. Andrzej Dybczak, niczym apostoł
błahości i nieistotności (za: miesięcznik „Znak”), potrafi uwznioślić byle jaką historię w byle jakich okolicznościach,
bo jest świetnym, dużo myślącym, obserwatorem – zarówno ludzi, jak i przyrody -
który tylko szuka pretekstów do
niebanalnych rozważań. A te znajduje wszędzie, choćby paląc ognisko
nieopodal lasu bądź oporządzając krowy…
[…] ono tak miłosiernie
uwzniośla każdą, nawet całkiem byle jaką okolicę. W końcu nie ma znowu tak
wielu zjawisk, z którymi stykamy się na co dzień, a są bezkresne i wieczne.
Dzięki niemu każdy słup wysokiego napięcia, każdy dach, droga, każda głupia
reklama, każde drzewo, latarnia i ptak na niej – wszystko, co widzimy, dotyka
absolutu.
„Pan wszystkich krów” Dybczaka
jest jak ta mizerna, zamarznięta rzeczka z opowiadania „Ziemia”
– trzyma bloki po swojej jednej stronie,
całą resztę po drugiej. Oddziela świat już za chwilę rozbudzonych ludzi od
innego, tak zwanego świata dzikiej przyrody. Nie tak mocno jednak, by całkiem
stracić nadzieję na ich przyszłe zjednoczenie.
Jednak
gdy czyta się, iż nieraz chciałoby się,
żeby człowiek też był czyimś ulubieńcem, a nieco dalej, że bite krowy
mrużą oczy. Może wszystkie bite istoty na świecie tak robią? Może to nas łączy?
Jakbyśmy próbowali ukryć się za własnymi powiekami, trudno o nadzieję.
Ocena: 8/10
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Nisza
Andrzej
Dybczak, Pan wszystkich krów; Warszawa: Wydawnictwo Nisza, 2017, s. 200.
Świetna recenzja -dokładnie pokazuje charakter książki i przyznam, że zachęciła mnie do przeczytania. Mi akurat forma opowiadań odpowiada, bo można czytać "na raty", bez ryzyka zagubienia wątków. :)
OdpowiedzUsuńNapisałam już raz i nie wiem dlaczego wpisu nie ma. Cóż tak czy owak, może nieco na przekór lubię opowiadania a tematyka o jakiej piszesz nie jest wcale popularna. Wszyscy jakoś ostatnio lukrują lekkim życiem, w rytmie slow. Świetnie piszesz i Twoja recenzja jest naprawdę imponująca. Lubię propozycje książek innych niż wszystkie a jak widzę Twój blog nie trąca banałem, dodaje do ulubionych.
OdpowiedzUsuńUdana recenzja. Bardzo zachęcająco napisana, az chce się sięgnąć po tę pozycję
OdpowiedzUsuńCo prawda nie moja bajka :) ale recenzja jest jak najbardziej interesująca :)
OdpowiedzUsuńforma opowiadania jest idealna propozycją w dzisiejszym zabieganym świecie, gdyż umożliwia czytanie krótszych form...na raty :) Klaudia J
OdpowiedzUsuńBardzo fajna recenzja, chociaż książka ta to trochę nie mój klimat, to jednak zwrócę na nią uwagę i być może się skuszę :)
OdpowiedzUsuńIntrygująca recenzja, z chęcią poczytam Dybczaka.
OdpowiedzUsuńChyba przeczytam... :)
OdpowiedzUsuńOpowiadania wolę bardziej niż powieści:) Chyba sięgnę po ten zbiór.
OdpowiedzUsuńBardzo dobra recenzja. Książki nie znam - nie moje klimaty, ale z pewnością polecę ją siostrze.
OdpowiedzUsuńAgnieszka EM
A ja mimo wszystko nie chwyciłam, może jestem za mało otwarta na nowe.
OdpowiedzUsuńteż należę do tej - z tego co piszesz - niszowej grupy która lubi opowiadania. Twoja recenzja zachęca do przeczytania
OdpowiedzUsuńMoże to jednak dobrze, że już na wstępie potencjalny nabywca dowiaduje się, że to książka nie dla wszystkich. Recenzja bardzo zachęcająca, pozycja mieście się w kręgu moich czytelniczych zainteresowań. Trzeba dać szansę i dodatkowo czerpać przyjemność z obcowania z produktem wyjątkowym. Kierując się gustem ogółu Polaków wylądowałbym na koncercie Sławomira. Buuuu aż mnie dreszcze przeszły...
OdpowiedzUsuńNie wiem jakim cudem nie słyszałam o tej książce... Widzę, że dużo bym straciła, gdybym nie trafiła tu na Twój blog. Uwielbiam książki z elementami reportażu, więc z chęcią po nią sięgnę. Poza wszystkim - świetnie napisana recenzja!
OdpowiedzUsuńCzasem proste, życiowe historie sa najciekawsze. A w obecnym świecie nie ma już miejsca na prostote i zwykłe życie. Dobrze, że są jeszcze ludzie, którzy tak żyją i tacy, co o tym piszą.
OdpowiedzUsuń