Nie
mam syna. I pewnie (tylko) dlatego proza Vanna nie wbiła mnie w fotel.
Człowiek
to wypadkowa instynktów, przeszłości i potrzeb. W tej książce ludzie tak łatwo
odbierają sobie życie – to przerażające.
David
Vann swoje dzieciństwo spędził na Alasce. Jego „Legenda
o samobójstwie” to po trosze literacka fikcja, przełożona wątkami
autobiograficznymi, oraz zestaw utworów złączonych motywem przewodnim. To też
bardzo dobra literatura. Vann tworzył ją 10 lat (zaczął jako 19-latek). Składa
się z minipowieści i pięciu opowiadań. Przedstawione tu historie pośrednio
łączą się ze sobą, serwując przyglądanie się relacji nastoletniego Roya z ojcem
Jimem - niespełnionym rybakiem, mizernym dentystą. Ale, co najważniejsze –
pisarz, dzięki możliwościom, jakie daje słowo pisane, z rodzinnej tragedii
utworzył odważną, niebanalną i poruszającą fikcję, formalnie inspirując się
„Legendami o dobrych kobietach” Chaucera. Tytuł tej książki mylnie sugeruje, iż to fantazja autora - Vann opiera treść
utworów na niepodważalnym fakcie, a zarazem okropnej prawdzie - samobójstwie swojego ojca, Jamesa,
któremu książka ta jest poświęcona i wokół którego Vann tworzy własną legendę,
doprawioną upływem lat oraz, jak to nazywa, podświadomymi transformacjami.
W
krótkich opowiadaniach odnajdujemy narrację pierwszoosobową Roya, zaś minipowieść („Wyspa Sukkwan”) przedstawiona jest w trzeciej osobie,
z punktu widzenia Roya i Jima. Natomiast wszędzie mamy do czynienia z alter ego
samego pisarza – z Royem. Jednak każde dzieło zdaje się funkcjonować we własnym,
równoległym uniwersum. Co więcej każda opowieść to oddzielna
próba spojrzenia na całość (relacji ojciec-syn) pod innym kątem, każda z nich dodaje
coś od siebie.
„Legenda
o samobójstwie” stanowi katartyczne przekopanie się przez rodzinną historię (i
traumę). Jednak, pomijając zaledwie szczątkowe fakty co do rzeczywistych
zdarzeń z życia pisarza, czytelnik nie wie, w jakich proporcjach prawda miesza
się na kartach z czystą fikcją. Mamy do czynienia z przepracowaniem przez osobę Vanna osobistej traumy, będącym wypadkową, jak sam to określa, przeinaczeń w
podświadomości (bądź podświadomych transformacji), które wpływają na istotne
momenty życia każdego człowieka.
Wyspa Sukkwan oraz Ketchikan |
Zawartość:
W "Ichtiologii" (6,5/10) nastolatek
opowiada o swoim dzieciństwie, obserwuje - często przez pryzmat świata
ryb - sekwencję zdarzeń z życia swego ojca: od rozwodu rodziców do samobójstwa. „Rhoda” (6,5) dotyczy osoby partnerki
ojca z (początków) jego drugiego małżeństwa, czyli macochy Roya. "Legenda o dobrych ludziach" (7,5)
poświęca wiele uwagi kolejnym partnerom matki Roya, po tym, jak Jim popełnił samobójstwo.
Jądro (ciemności). Po lekturze nie ma wątpliwości, iż rdzeń
całej książki stanowi minipowieść. W "Wyspie
Sukkwan" (7,5) nastoletni Roy zgadza się pojechać z ojcem na roczny
pobyt w chacie na odległej wyspie w Alasce (w rzeczywistości
młody David Vann odmówił ojcu, a ten po dwóch tygodniach popełnił samobójstwo).
Stopniowo okazuje się, iż był to fatalny pomysł – żaden z nich nie potrafi radzić sobie z ciężkimi warunkami. To nieprzemyślany i źle
zorganizowany wyjazd. Sytuacja szybko wymyka się spod kontroli, przeistaczając
się w kłębowisko rozpaczy oraz ciągłych wzlotów i upadków ojca, stanowiących desperacką
próbę zwalczenia własnych demonów. To jak mieszanka grozy,
gniewu i żalu. Trudno sobie wyobrazić, by taki utwór napisał ktoś, kto nie
przeszedł osobistej traumy, tak jak Vann. To właśnie tutaj znajdziemy najpełniejszy
portret ojca. Pisarz bardzo realistyczne przedstawia zarówno „filozofię” dokonywania wyborów Jima, jak i ścieżkę rozumowania samego Roya. Absorbująca „Wyspa
Sukkwan” porusza, czasem bawi, częściej jednak szokuje. Okazuje się być fikcją
w fikcji. Pierwsza jej część kończy się prawdziwym (i przemyślanym)
tąpnięciem – największym twistem zbioru. Pisarz decyduje się opowiedzieć drugą
połówkę z perspektywy ojca,
czego rezultatem jest wyjątkowe, oczyszczające i oryginalne zmierzenie się ze swoją traumy. Vann tym utworem wysyła wyraźny komunikat do zmarłego ojca.
Pośród tej niezwykle kameralnej opowieści, domagającej się ciszy i skupienia,
pośród męskiego towarzystwa pełno jest płaczu, który miał „własną wolę i wcale nie przynosił ulgi”. To samotna podróż w głąb surowego świata, czystej, niezmąconej
natury; wyprawa po prawdę i odpowiedzi. David
Vann sprzedaje nam bilet na tragiczne
przedstawienie, pozwalając na bezczelne podglądanie relacji odciętych od cywilizacji
ojca i syna.
Vann
(może bardziej nieświadomie niż świadomie) próbował życia swego ojca, czego
symbolem jest przedostatni utwór zbioru. W skrajnie retrospektywnym i
nostalgicznym „Ketchikan” (6) Roy jest
już trzydziestolatkiem. Powracając
po latach do rodzinnego miasteczka, szuka przyczyny upadku rodziciela. W tym niespiesznym
wyzwaniu dla wyobraźni Vann najbardziej
zbliża się do lirycznego stylu, pozostawiając sobie mnóstwo miejsca na
przeróżne deskrypcje. Zaś ostatni, zaskakująco dobry, "Wyższy Błękit" (7,5) stanowi źródło pięknej acz gorzkiej
metafory człowieka.
Vann
uważa siebie za twórcę greckich tragedii! Bohaterowie
jego dzieł, zwłaszcza pod wpływem dokonywania kluczowych, życiowych wyborów,
działają mimowolnie. Postacie te, uwikłane w spirale błędów oraz wewnętrzny
zamęt, bezwiednie ranią ludzi ze swego otoczenia, ponieważ nie potrafią
właściwie spojrzeć na własne poczynania. Doskonałym tego przykładem jest postać ojca, który porażkę miał w
genach. Ten chodzący, słaby, egoistyczny półśrodek, który nie potrafi zdecydować,
w którą stronę iść, raniąc przy tym innych wokół; niegotowy, by stawić kolejny
krok, to przykład na to, jak skrajna nieodpowiedzialność prowadzi do tragedii. Tę eskapistyczną postać - pomijając ostatnie opowiadanie,
gdzie dokonuje się apologia ojca – łatwo jednoznacznie określić. Najpierw autor
robi wszystko, by czytelnik wzgardził Jimem. Potem zaś Jim robi wszystko, by
temu zapobiec, by znaleźć w czytelniku sprzymierzeńca albo przynajmniej zniwelować jego surowe odczucia.
„Być może nie byliśmy nigdy dla
ojca wystarczająco dobrzy. A być ojcem nie jest łatwo.”
Stąd
wyłania się motto dla całej książki,
jednak aż chce się odwrócić jego perspektywę, zemścić się literacko, co
też Vann skutecznie czyni!
Vann
dzieli się z czytelnikiem światem dzieciństwa, prezentuje ziemię, na której
dorastał, widoki, które gromadził pod powiekami. Wyraźnie eksponuje alaskańską scenerię dziewiczej flory i
fauny: jej prostotę, surowość, ale też i zmienność…
Wspominam
o tym celowo, ponieważ chcę zauważyć, iż u Vanna opisy natury, widziane przez
konkretną postać, oddają tak naprawdę jej wewnętrzny świat przeżyć. A więc
otoczenie ulega subiektywnym zmianom – jest skorelowane z psychiką bohaterów. Dzięki
temu w prozie tej pojawia się szczypta grozy – widać to zwłaszcza w „Wyspie
Sukkwan”.
Styl zbioru
jest zgrabnie nadzorowany przez Vanna, poprzetykany odniesieniami do ichtiologii
bądź sugestywnymi obrazami alaskańskiej przyrody. To oszczędna, męska proza, ze
sprawozdawczym zacięciem. Bezkompromisowa i transparentna, choć nie zawsze. Losy Jima i Roya absorbują,
mimo iż Vann posługuje się prozą niezwykle skrupulatną, taką, wydawałoby się,
na wskroś jednostajną, o której malkontent powiedziałby, że nic się w niej
dzieje. Ale właśnie przez to, uważam, utwory wypadają o wiele wiarygodniej. Nie
widać tu ani dodatku taniej sensacji, ani zdań pisanych na siłę, dla poklasku.
Na koniec: "Legenda o samobójstwie" robi wrażenie nawet bez znajomości prawdy, tj. wątków z życia samego autora. W tle pozostaje historia samobójstwa
ojca autora – można by powiedzieć, że czyn ten wisi nad całą książką, ale jeszcze lepiej napisać, że buduje on swoistą glebę tej publikacji – to stamtąd wyrasta fikcja, karmiona samobójstwem… U Vanna wszystkie utwory są niczym fraktal, stanowią wariację na jeden
temat - może poza „Wyspą Sukkwan”.
Książkę tę najlepiej charakteryzują słowa samego
autora pochodzące z wywiadu: „[...] na
całym świecie żałoba po samobójstwie jest taka sama. Jest ta sama złość,
bezsenność, to samo poczucie winy, niezależnie czy dotyczy ludzi w Chinach,
Turcji, Norwegii, czy Australii.”* To doskonale widać w tym zbiorze – nieważne
nawet, kto umiera.
Debiutujące
Wydawnictwo Pauza rozpoczyna dziełem z wpadającą w oko okładką i z niedającą
szybko o sobie zapomnieć treścią – treścią trudną, ponurą i
dosadną. Te kameralne historie pochłaniają wszelki szmer wokół nas, potęgując
dodatkowo skupienie podczas lektury.
Ocena: 7,5/10
Za możliwość przeczytania dziękuję:
David
Vann, Legenda o samobójstwie (Legend of a suicide); Przeł. Dobromiła Jankowska.
Warszawa: Wydawnictwo Pauza, 2018.
http://wydawnictwopauza.pl/legenda-o-samobojstwie/
* http://lubimyczytac.pl/aktualnosci/rozmowy/9853/tak-naprawde-pisze-tragedie-greckie
Bardzo ciekawa tematyka, więc chętnie tę książkę przeczytam :D
OdpowiedzUsuńTa książka wygląda naprawdę dobrze, widać, że jej projektant odrobił lekcje z ,,nowoczesnego dizajnu okładek" i, chociaż stereotypowa, wygląda bardzo estetycznie. Treść też wydaje się być interesująca, chociaż muszę przyznać, że nie lubię interpretować dzieła przez biografię autora. Myślę, że dobry pisarz byłby w stanie napisać taką książkę nawet gdyby jego ojciec nie popełnił samobójstwa, a roztrząsanie, co jest prawdą a co fikcją ma sens tylko w biografiach. W literaturze pięknej wszystko jest fikcją. Dobrze jest czasem sięgnąć po biografię autora, ale wydaje mi się, że ważniejsze jest to, co mówi sama książka. I uczono mnie, bym nigdy nie utożsamiała ,,autora wewnętrznego" (to ta osoba, której obecność widać w książce, czasami po prostu narrator) i autora fizycznego, realnie żyjącego gdzieś człowieka.
OdpowiedzUsuńAle to był tylko zaczątek (być może) polemiki o sposobach interpretacji, a do treści książki się nie odnosi i w żaden sposób jej nie krytykuje. Ba, bardzo podoba mi się taki temat i podejście autora do niego (żeby w XXI wieku mówić, że nawiązuje do tragedii greckiej, to trzeba być albo bardzo głupim, albo bardzo inteligentnym; stawiam na to drugie). Mam nadzieję, że dorwę tą książkę gdzieś w bibliotece, o ile wydawnictwo było na tyle miłe, by wysłać egzemplarz obowiązkowy do Biblioteki Jagiellońskiej.
Bardzo ciekawa recenzja! Mam nadzieję, że książkę znajdę w zbiorach mojej biblioteki. A jak nie to może i kupię..? :) Bardzo chciałabym ją przeczytać! :)
OdpowiedzUsuńCiekawa recenzja, ale niestety to nie mój typ książki :) Pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńPodoba mi się recenzja, jest bardzo dokładna i można się sporo o tej książce dowiedzieć. Co do samej książki chyba takie wątki nie są dla mnie niestety
OdpowiedzUsuńBardzo dokładna i fajnie napisana recenzja. Książka mnie zainteresowała, ale nie wiem czy chcę sięgać po ponurą prozę o samobójstwie.
OdpowiedzUsuńŚwietna i dokładna recenzja. Zaciekawił mnie temat, ale nie wiem, czy mam wystarczająco silną wolę, by sięgąć po utwór o takiej tematyce.
OdpowiedzUsuńCiekawa recenzja, jednakże nie sięgam po tego typu książek z przyczyn osobistych i własnych nieciekawych przeżyć.
OdpowiedzUsuńJedno jest pewne: Wydawnictwo Pauza zaliczyło mocny debiut. "Legenda o samobójstwie" za chwilę wyskoczy mi z lodówki.
OdpowiedzUsuńRecenzja ciekawie napisana i zacheca do przeczytania, ja jednak po nią nie sięgnę ze wzgledu na "samobójstwo".
OdpowiedzUsuńGenialny tekst, zazdroszczę umiejętności pisania.
OdpowiedzUsuńCo do książki, to widziałam ją już gdzieś w sieci, nie przykładałam jednak do niej wagi. Może czas to zmienić.
Po czasie przybywam. I po czasie stwierdzam, że druga połowa "Wyspy Sukkwan" nieco nazbyt rozciągnięta była. Ale można ją rozpatrywać jako celowy zabieg, formę zemsty na ojcu.
OdpowiedzUsuńKsiążka jest na mojej liście i pewnie za jakiś czas wpadnie mi w łapki. Póki co - przekonuję się do niej, a potem odpuszczam i wybieram inne...Ciekawe, czy moja opinia pokryje się z Twoją (jeśli w końcu sięgnę po "Legendę...").
OdpowiedzUsuń