– Musisz starać się go zrozumieć – nalegała matka. – Musisz spróbować. Niektóre osoby przeżywają świat inaczej niż wszyscy. Taki jest twój ojciec.
Latem 1978 r. w pewnym włoskim miasteczku
wydarzyło się naprawdę wiele, również z perspektywy mieszkającego tam wówczas z
rodzicami szesnastoletniego Elii. W sierpniu w przemysłowym Ponte upada zakład –
główny lokalny pracodawca - co oznacza, że ojciec chłopca, Ettore, zostaje na
bruku i zaczyna alienować się od wszystkich, nie mogąc się kompletnie odnaleźć w
tym „nowym” rozdaniu. Równie istotną sprawą wydaje się kwestia niezrozumiałej śmierci
miejscowego dziecka, której echa wciąż gwarnie unoszą się nad społecznością.
Wreszcie – Elia spotyka Stefano, z którym się zaprzyjaźnia, będącego pod opieką
matki, Anny, którą również polubi. Jego nowy kumpel, pochodzący z rozbitej
rodziny, chętnie wróciłby do ojca, jednak na razie musi pozostać w Ponte. Ale
to nie wszystko – prócz sprawy dziecka, w krótkim czasie dochodzi do kolejnego
głośnego wypadku. Nic więc dziwnego, iż komasacja owych zdarzeń odciśnie piętno
na młodym Elii, na długo zapadając mu w pamięć.
Mimo iż Elena Varvello wydała wcześniej
dwa tomiki poezji, to w jej powieści próżno szukać choćby krzty liryzmu – mowa
o prozie oszczędnej, precyzyjnej, opartej w dużej mierze na (minimalistycznych)
dialogach. Włoszka pisze zgrabnie i lekko, stawiając mnóstwo kropek i rwąc
jednocześnie swe dzieło na wiele, wydawałoby się, chaotycznych strzępów:
przeplata chronologię z narracjami oraz przemyśleniami bohaterów, zaś
retrospekcje przeważają nad chwilą obecną. Akcję umieszcza w małym (i
rzeczywistym) włoskim miasteczku - sama takowe zamieszkuje. Początkowo trudno stwierdzić, że to tak
naprawdę nie thriller, albo – nie do końca thriller. Dopiero po lekturze
przychodzi konstatacja, iż mowa bardziej o powieści obyczajowej z zaakcentowaną
psychologią postaci, w której jedno zdarzenie, a właściwie wątek, pisarka
osnuwa kotarami tajemnic - ciągnie się ono, dawkowane w małych porcjach, przez
całą książkę. Wspólnym mianownikiem Czy mnie słyszysz? są wewnętrzne przemiany
postaci (a zarazem ich obserwacja zamiast oceny), a także brak nachalności
przekazu, natomiast siłą napędową, niepokój, wątpliwości oraz nieepatowanie
dosłownością.
Z punktu widzenia Elii, kluczową
postacią jest jego ojciec; z punktu widzenia czytelnika: ojciec i syn. Ettore po
zwolnieniu, czyli wielkim dla niego ciosie, zaczyna dziwnie się zachowywać;
toczy go podejrzliwość, ujawniająca się w
dostrzeganiu wszędzie spisków; staje się też coraz bardziej nieobecny,
dosłownie i w przenośni, przebywając w sobie tylko znanym świecie myśli, a pisząc
bardziej przyziemnie – w furgonetce, swoim nowym domu. Mężczyzna ma odtąd w
zwyczaju wychodzenie z domu po kolacji i bardzo późne, często nocne, powroty. Ale
najważniejsze jest to, iż się oddala. Od wszystkich. Pamiętajmy jednak, że kij
ma zawsze dwa końce: skoro Ettore oddala się od bliskich, to ku czemu zmierza? W tym patriarchalnym
modelu rodziny dochodzi do poważnego tąpnięcia: męski autorytet tracąc pracę,
traci wszelką pewność siebie, samczy tron; swoją postawą wzbudza w synu coraz
większą podejrzliwość i wątpliwości, zaś rola matki polega jedynie na próbach
łagodzenia wszelkich napięć i napełnianiu domowników względnym optymizmem. Tak
długo się nie da. No właśnie - jak to jest żyć pod jednym dachem z kimś, kogo
podejrzewamy o najgorsze?
Niewątpliwie największą enigmą powieści
pozostaje ojciec chłopca. Pytanie brzmi: co tak naprawdę się z nim dzieje, za
co odpowiada, a za co nie; czy wszystkie spadające na niego podejrzenia
rzeczywiście mają uzasadnienie w rzeczywistości? Kolejną niewiadomą są
okoliczności bliżej nieokreślonego wypadku, jakiemu uległ Ettore w odległej
przeszłości, i który, być może, rzutuje na jego obecne poczynania. Są też i
pomniejsze zagadki, jak choćby sekrety Anny oraz fakt, że wyraźnie unika
rodziców Elii. Czy mnie słyszysz? to też wątek dwóch nastoletnich chłopców,
których łączy nie tylko wiek, ale i wspólne doświadczenia (w taki właśnie sposób zostaliśmy przyjaciółmi: uwikłani w
przemilczenia, w to, czego nie umieliśmy wyrazić ani zrozumieć) – na obu w
domu nie czeka bynajmniej sielanka. Dojrzewający nastolatkowie mają bowiem nie
do końca poukładane relacje z rodzicami, zwłaszcza z ojcami (Jego ojciec i mój, jak gdyby byli ze sobą
związani), bo książkowi tatowie są (zazwyczaj) nieobecni, zarówno w życiu
rodzinnym, jak i w procesie wychowawczym; Stefano pokłada w opiekunie wielkie
nadzieje co do poprawy swego losu; drugi – Elia – ma o swoim coraz gorsze
zdanie: budzi w nim lęk, niechęć i dystans, przez co chłopak zbliża się bardzo
do innej rodziny.
Powieść Varvello to rzecz o ludziach niezwykle zagubionych – gdzie jedni ufają zbyt
mocno, a drudzy w ogóle – o utracie tożsamości oraz kryzysach: tych męskich i
małżeńskich. I o tym, że jeśli raz zrobisz coś złego, już zawsze będziesz
pierwszym podejrzanym, z przypiętą na plecach wielką łatką.
Czy mnie słyszysz? podejmuje także temat
rozpadu więzi rodzinnych. Varvello prezentuje surogat włoskiej rodziny, z
kłującą w oczy, nieumiejętną, karłowatą wręcz komunikacją. Pisze o niedostrzeganiu
narastających problemów, o braku reakcji i bierności, zwłaszcza matki i żony,
której działanie, być może, zapobiegłby tragicznym wydarzeniom. Sporo miejsca
poświęca też Elii, przez co powieść zyskuje inicjacyjny wyraz. Chłopak nie
tylko zawiera nową przyjaźń, ale też stopniowo zanurza się w dorosły świat,
przechodząc przez pierwsze nastoletnie i skazane, zdawałoby się na przegraną,
zadurzenie (Wtedy nic jeszcze nie
wiedziałem o kształtach, jakie może przybrać miłość, ani o sile, z jaką potrafi
nas zapędzić w ciemny kąt i pozbawić tchu). Jednak
niewiele tu oddechu samego miasteczka, na co bardzo liczyłem. Towarzyszymy
garstce ciągle tych samych osób, nie uświadczając motywu małomiasteczkowości; o
Ponte nie sposób wiele powiedzieć, przeto daleko mu do rangi jednego z bohaterów
książki.
Utkaną z niedopowiedzeń powieść czyta
się wprawdzie szybko, czasem jest i mrocznie, i niepokojąco, ale pozostaje
niedosyt ze względu na brak satysfakcjonującej liczby danych, bo co innego grać
w przygotowaną przez pisarkę – absolwentkę studiów kreatywnego pisania - grę
literacką, pełną łamania chronologii i zanurzania w sosie niejasności, a co
innego pozostać na końcu, już po kulminacji, z przesadną liczbą niewiadomych… W
książce wątki toczą się równolegle, a Varvello rozumie istotę budowania
napięcia, o czym świadczą podawane w odpowiednich momentach kolejne porcje
informacji. Wydawca podaje, że u Włoszki jest zaskakująco na każdej stronie.
Byłoby o wiele bardziej, gdyby, przykładowo, nie ujawniono, że chłopak zadurza
się w matce przyjaciela!
Na
koniec: Elena
Varvello, jakby chciała zwrócić uwagę czytelnika na ludzką mentalność,
przejawiającą się w tym, że jeśli nie
mówi się o pewnych rzeczach, wydają się mniej rzeczywiste. Podejście - co
unaocznia jej książka - błędne, a przynajmniej niewystarczające, bo przecież to niczego nie zmienia […] Nawet jeśli o
nich nie mówisz, i tak się dzieją.
Prawdą jest, że Czy mnie słyszysz? to
swoisty amalgamat nie tylko wątków, ale i gatunków: od znamion typowego
thrillera, przez powieść obyczajową, psychologiczną i historię o dojrzewaniu,
na elementach romansu kończąc. Jednak tym, co wybija się dla mnie na szczyt,
jest bogaty, wyważony obraz trzyosobowej rodziny – matki, ojca i syna, czyli utrwalający
się w pamięci czytelnika obraz bierności, anihilacji i dojrzewania.
Po Czy mnie słyszysz? sięga się m.in.
po to, by dowiedzieć się, co kierowało poszczególnymi bohaterami (nawet pomimo
naszej wcześniejszej wiedzy o ich uczynkach) oraz jak wpływają na nich kolejne,
pomniejsze wydarzenia. Można odnieść wrażenie, że walory thrillera nas
przyciągają, by jednak ostatecznie w pamięci pozostał zapis skomplikowanych
rodzinnych relacji tej włoskiej rodziny. Jedno jest pewne – lato 1978 r.
przyniesie Elii wszystko, co najlepsze oraz wszystko, co najgorsze.
Za możliwość przeczytania dziękuję:
https://www.wydawnictwoliterackie.pl/ksiazka/4596/Czy-mnie-slyszysz---Elena-Varvello
Elena
Varvello, Czy mnie słyszysz? (La vita felice); Przeł. Monika Woźniak. Kraków: Wydawnictwo
Literackie, 2018.
A jednak 😉.
OdpowiedzUsuńWłoskie rodziny funkcjonują według własnych, ustalonych od pokoleń zasad. Chętnie dowiem się, co wydarzyło w Ponte i poznam jego mieszkańców. Dziękuję za propozycję i pozdrawiam, Zdzisław
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że zaintrygowal mnie twoj opis ksiazki.
OdpowiedzUsuńOoo brzmi bardzo dobrze. Wpisuję na listę!
OdpowiedzUsuńUwielbiam włoskie powieści. Kiedyś czytałam je nałogowo. Po tę pozycję chętnie też sięgnę. :)
OdpowiedzUsuńNie znałam tej pozycji. Lubię taki gatunek powieści,wpisuje na swoją listę lektur do przeczytania:)
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz, lekko się czyta. A sama książka wydaje się wciągająca
OdpowiedzUsuńDzię - ku - ję ! :P
UsuńKsiążkę właśnie zamówiłam. Dzięki za polecenie!
OdpowiedzUsuńProszę bardzo. Oby dobrze Ci się czytało ;)
UsuńPrzy niektórych książkach wydaje mi się, jakby fabuła była najmniej istotną częścią powieści, natomiast to przemyślenia bohaterów czy język twórcy sprawia, że do książki się wraca. Myślę, że podobnie może być tutaj.
OdpowiedzUsuń