23 lutego 2018

Wtopiony w codzienność myśliciel / Andrzej Dybczak „Pan wszystkich krów”

O „Panu wszystkich krów”, dowiedziałbym się pewnie o wiele później, gdyby nie przypadek. Według radiowej Dwójki jedną z najlepszych książek, jakie ukazały się na rynku w 2017 roku, było „Zimowe królestwo” Larkina – znam tę powieść i dlatego zajrzałem do zestawienia. I dzięki temu czytacie teraz ten tekst, bo na krajowym podwórku wyróżniono właśnie zbiór Dybczaka. Skoro podobała mi się powieść Larkina, to dlaczego miałbym nie spróbować dziesięciu polskich opowiadań? Z przykrością obserwuję, iż znaczenie nazwy wydawcy w tym przypadku zemściło się na jego podopiecznym – pisarzu. Bo, jak pokazuje choćby nowożytna wyrocznia lubimyczytać.pl, Dybczak to autor niezwykle… niszowy (a przynajmniej jegoPan wszystkich krów”, bo z „Gugarą” jest już lepiej). 4 oceny, 0 opinii. Szok! Co z tego, że przykuwający uwagę tytuł, skoro pod spodem dopisano „opowiadania”... A jak wiadomo, Polacy opowiadań nie lubią – może nie trzeba było już na starcie podpowiadać Kowalskiemu… niech sam do książki podejdzie, przekartkuje, z nadzieją, że to – a jakże! - powieść, i w tym zabieganiu zabierze łup do… jaskini i tam dopiero oswoi się z dziełkami Andrzeja Dybczaka, autora wyróżnionej Nagrodą Kościelskich „Gugary”, opowiadającej o „życiu syberyjskich pasterzy reniferów”, pisarza, dokumentalisty i antropologa.

Dalej wchodziło się w ciemność klatki. Klatki chyba muszą być ciemne. W końcu są to nasze jaskinie, prawda? Porysowane i umęczone obecnością człowieka.


„Pan wszystkich krów” to wdzięczny kolaż reportażu (zadebiutował właśnie reportażem „Gugara”) z krótką literacką formą, mogący przyciągnąć do siebie tych, którzy w reportażu nie zdążyli się jeszcze za(d/n)urzyć. Leitmotiv zbioru to ciężka praca ludzi przywykłych do codziennego wysiłku, często na granicy możliwości. Zbiór opowiadań to w większości zapis przeróżnych (tymczasowych) zawodowych doświadczeń samego Dybczaka: rozładowywał trawlery zimą w Norwegii, wypasał krowy na południu Polski, przechodził kurs na pilarza etc. Pisarz korzysta z motywu, po który upodobał sobie sięgać reportaż - portretuje ludzi zahartowanych, którym niestraszna żadna praca (nawet ta najbardziej parszywa), mimo że fizyczna mordęga odciska piętno na ich sfatygowanych ciałach – a historie te same w sobie wymysłem nie są, bo Dybczak dzieli się z czytelnikiem własnymi doświadczeniami (Byłem przy tym, to wiem). Jednak przeprowadza je, niczym pasterz swoje krowy, na literackie poletko, wzbogacając o liczne obserwacje oraz przemyślenia narratora, będącego jednocześnie głównym bohaterem swych opowiadań.

Dybczak pospolitym, codziennym opowieściom ofiarowuje drugie życie, dając im dach nad głową, ciepły posiłek i nie tylko schludne, ale momentami też piękne, poetyckie oraz symboliczne literackie odzienie. Pisarz jawi się tu jako świetny gawędziarz – taki, który chwilami prowadzi wewnętrzne monologi z samym sobą. Intelektualista, myśliciel. Jeszcze lepszy obserwator, który, tak jak gdzieniegdzie ujawnia stylistyczny urok nawet w banalnych sytuacjach, tak czasem serwuje nam odwołania do mitologii (np. Prometeusz) bądź literatury (Kipling, Hemingway). Słowem, wystarczy mu byle pretekst, byle zapatrzenie na kamień bądź las, by spojrzeć szerzej na otaczającą go rzeczywistość. „Pan wszystkich krów” to na wskroś męskie środowisko, zawsze, prócz flory i fauny, panowie w rolach głównych. To przewidywalny świat, gdzie na bohaterów – w tym i narratora - zawsze czeka ciężka praca, poprzedzielana nieznaczną chwilą oddechu. Historie rozgrywają się przeważnie na otwartym powietrzu, w towarzystwie natury, nad którą Dybczak często się pochyla, traktując ją jako immanentny element ludzkiej egzystencji. Często przewija się też temat odgrodzenia miejsc akcji od (zniszczonego) świata  blokowisk, wieżowców, pędzących nieustannie samochodów oraz miejskiego zgiełku. Bo, jak słusznie podkreśla wydawca, pisarz opowiada o życiu daleko od modnych lokali, korporacyjnych biur czy redakcji, dokonując wyraźnego – widocznego już od pierwszych utworów – podziału na dwie przestrzenie: cywilizacji i przyrody.

[...] las słuchał. […] Bloki w oddali z tysiącami okienek i ukrytymi w nich życiorysami czuwały w milczeniu. / W jej oczach mieniło się więcej błękitu niż na tamtym niebie, więcej nadziei niż na tamtym, buczącym za jej plecami, zniszczonym świecie. 

Tak jak bohater „Kursu”, jadący w przeciwnym kierunku niż większość ludzi [...], w luźnej i niemrawej kompanii zdążającej gdzieś poza miasto, tak zbiór ten podąża pod prąd, tam, gdzie nikt nie jedzie. Na daleką prowincję, gdzie natura ma jeszcze swoje do powiedzenia.

Jak już pisałem, to 10 opowiadań, jednak w 3 różnych odcieniach: do utworów dotyczących ciężko pracujących ludzi („Marek”, „Rambo”, „Gopala”) dochodzą te bardziej prywatne („Dawno temu”, „Czekając na sygnał”), gdzie narrator spędza czas ze swoimi córkami, oraz te najkrótsze, nostalgiczne („Ziemia”, „Odwiedziny”), w których ujawnia się tęsknota za starymi czasami, za domem młodości (Kiedy patrzy się na nadchodzący mroźny świt, można sobie łatwo wyobrazić świat za starych czasów. Cicho, pusto i sennie).

Jedynie same zakończenia owych utworów nie za bardzo mi podchodziły (ani spektakularne, ani zaskakujące), bo jakby to nie Dybczak je zamykał, jakby sam robił sobie fajrant, a końcówki dopisywało za niego życie, pozwalając sprawom na ich zwykły, codzienny bieg. To, że w finałach próżno szukać tak dziś popularnych twistów, puent - a jeśli już są, to ćwierć-puenty - to niewątpliwy znak wyróżniający opowiadania Dybczaka od tych typowo literackich, które wręcz pisze się dla tych ostatnich paru zdań. A tutaj nie, jakby w ogóle pisarzowi na tym nie zależało.

Warto też podkreślić rolę, jaką rolę Dybczak odgrywa dla i w tych historiach. Skutecznie wtapia się w coraz to nowe dla siebie środowiska, stając się po prostu częścią owych mikroświatów. Ale, co jeszcze ważniejsze, dążąc do wniknięcia w nie, chce zrozumieć i poznać, zarówno uczestników danych wydarzeń, jak i reguły tam panujące. Wtapiając się, staje się równym swoim kompanom, ani na chwilę nie wybijając się ponad zastany poziom. Nie ocenia, lecz obserwuje. Wykonuje z innymi ciężką pracę, usiłując jednocześnie spojrzeć na realia z dystansu, szerzej.

Surowe obrazy przyrody, jak i prawdy o świecie (Często tak, niestety, bywa, że pod szumnymi nazwami nie kryje się nic szumnego.), skutecznie oddziałują na naszą wyobraźnię. Andrzej Dybczak, niczym apostoł błahości i nieistotności (za: miesięcznik „Znak”), potrafi uwznioślić byle jaką historię w byle jakich okolicznościach, bo jest świetnym, dużo myślącym, obserwatorem – zarówno ludzi, jak i przyrody - który tylko szuka pretekstów do niebanalnych rozważań. A te znajduje wszędzie, choćby paląc ognisko nieopodal lasu bądź oporządzając krowy…

[…] ono tak miłosiernie uwzniośla każdą, nawet całkiem byle jaką okolicę. W końcu nie ma znowu tak wielu zjawisk, z którymi stykamy się na co dzień, a są bezkresne i wieczne. Dzięki niemu każdy słup wysokiego napięcia, każdy dach, droga, każda głupia reklama, każde drzewo, latarnia i ptak na niej – wszystko, co widzimy, dotyka absolutu.  

„Pan wszystkich krów” Dybczaka jest jak ta mizerna, zamarznięta rzeczka z opowiadania „Ziemia”trzyma bloki po swojej jednej stronie, całą resztę po drugiej. Oddziela świat już za chwilę rozbudzonych ludzi od innego, tak zwanego świata dzikiej przyrody. Nie tak mocno jednak, by całkiem stracić nadzieję na ich przyszłe zjednoczenie.
Jednak gdy czyta się, iż nieraz chciałoby się, żeby człowiek też był czyimś ulubieńcem, a nieco dalej, że bite krowy mrużą oczy. Może wszystkie bite istoty na świecie tak robią? Może to nas łączy? Jakbyśmy próbowali ukryć się za własnymi powiekami, trudno o nadzieję.  

Ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Nisza


Andrzej Dybczak, Pan wszystkich krów; Warszawa: Wydawnictwo Nisza, 2017, s. 200.

https://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,81974,Pan-wszystkich-krow-Opowiadania

15 komentarzy:

  1. Świetna recenzja -dokładnie pokazuje charakter książki i przyznam, że zachęciła mnie do przeczytania. Mi akurat forma opowiadań odpowiada, bo można czytać "na raty", bez ryzyka zagubienia wątków. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Napisałam już raz i nie wiem dlaczego wpisu nie ma. Cóż tak czy owak, może nieco na przekór lubię opowiadania a tematyka o jakiej piszesz nie jest wcale popularna. Wszyscy jakoś ostatnio lukrują lekkim życiem, w rytmie slow. Świetnie piszesz i Twoja recenzja jest naprawdę imponująca. Lubię propozycje książek innych niż wszystkie a jak widzę Twój blog nie trąca banałem, dodaje do ulubionych.

    OdpowiedzUsuń
  3. Udana recenzja. Bardzo zachęcająco napisana, az chce się sięgnąć po tę pozycję

    OdpowiedzUsuń
  4. Co prawda nie moja bajka :) ale recenzja jest jak najbardziej interesująca :)

    OdpowiedzUsuń
  5. forma opowiadania jest idealna propozycją w dzisiejszym zabieganym świecie, gdyż umożliwia czytanie krótszych form...na raty :) Klaudia J

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajna recenzja, chociaż książka ta to trochę nie mój klimat, to jednak zwrócę na nią uwagę i być może się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Intrygująca recenzja, z chęcią poczytam Dybczaka.

    OdpowiedzUsuń
  8. Opowiadania wolę bardziej niż powieści:) Chyba sięgnę po ten zbiór.

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo dobra recenzja. Książki nie znam - nie moje klimaty, ale z pewnością polecę ją siostrze.

    Agnieszka EM

    OdpowiedzUsuń
  10. A ja mimo wszystko nie chwyciłam, może jestem za mało otwarta na nowe.

    OdpowiedzUsuń
  11. też należę do tej - z tego co piszesz - niszowej grupy która lubi opowiadania. Twoja recenzja zachęca do przeczytania

    OdpowiedzUsuń
  12. Może to jednak dobrze, że już na wstępie potencjalny nabywca dowiaduje się, że to książka nie dla wszystkich. Recenzja bardzo zachęcająca, pozycja mieście się w kręgu moich czytelniczych zainteresowań. Trzeba dać szansę i dodatkowo czerpać przyjemność z obcowania z produktem wyjątkowym. Kierując się gustem ogółu Polaków wylądowałbym na koncercie Sławomira. Buuuu aż mnie dreszcze przeszły...

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie wiem jakim cudem nie słyszałam o tej książce... Widzę, że dużo bym straciła, gdybym nie trafiła tu na Twój blog. Uwielbiam książki z elementami reportażu, więc z chęcią po nią sięgnę. Poza wszystkim - świetnie napisana recenzja!

    OdpowiedzUsuń
  14. Czasem proste, życiowe historie sa najciekawsze. A w obecnym świecie nie ma już miejsca na prostote i zwykłe życie. Dobrze, że są jeszcze ludzie, którzy tak żyją i tacy, co o tym piszą.

    OdpowiedzUsuń