14 lipca 2017

Podróż i przygoda / Ransom Riggs „Miasto cieni”

Tłumaczenie: Małgorzata Hesko-Kołodzińska    *









Jak najkrócej scharakteryzować „Miasto cieni” Ransoma Riggsa? PODRÓŻ I PRZYGODA. Albo inaczej: podróż, której efektem będzie fascynująca i wyjątkowo osobliwa przygoda.









Kontynuacja „Osobliwego domu pani Peregrine” (recenzja tutaj) rozpoczyna się tym samym zdjęciem, którym skończyła się część pierwsza, a więc z marszu powracamy w głąb tej osobliwej historii. Miałem wręcz wrażenie, że autor napisał od razu dwie części – około 700 str. - a potem jakby gdyby wziął nożyczki i przygotowany materiał przeciął mniej więcej na pół. Argumentem za jest też fakt, iż poziom, jak i styl Riggsa w ogóle nie uległy zmianie. Jednak charakter książki i zmiana akcentów już tak.

Proporcje gatunkowe przechylają się w stronę baśni, przynajmniej w początkowej fazie i to też dla mnie osobiście nie było idealne rozwiązanie, choć trzeba przyznać, iż autor rozsądnie dozuje dawkę danego gatunku.

Osobliwą gromadkę nie tylko pozbawiono domu – symbolu ostoi i bezpieczeństwa, ale także ukochanej pani Peregrine – ich opiekunki i mentorki. Mali bohaterowie zmuszeni są wyjść z dotychczasowej strefy komfortu, zdani tylko na siebie, w długiej i wyczerpującej podróży w nieznane. Niewątpliwą cechą „Miasta cieni” jest to, iż niemal każda z osobliwych postaci otrzyma przysłowiowe „pięć minut” na to, aby wykazać się swoimi umiejętnościami, a tym samym dopomóc grupie w dalszej wędrówce.

Jest kilka szczegółów, które wpłynęły na mój nieco gorszy odbiór kontynuacji „Osobliwego domu pani Peregrine”. Wystarczy wspomnieć, że parokrotnie zdjęcia pojawiają się kilka stron wcześniej, niż była o nich mowa w tekście, przez co psują trochę przyjemność z czytania i zakłócają swoisty cykl: najpierw wyobrażam sobie opisane słownie elementy, a dopiero potem konfrontuję je z załączonymi fotografiami. W pierwszej części to się nie zdarzało, a w „Mieście cieni” już niestety tak.
*


Poza tym, co oczywiste, pojawi się mnóstwo nowych lokalizacji oraz tajemniczych postaci. Miejsca wypadają bez zarzutu, natomiast jeśli mowa o nowych bohaterach, to tutaj mam mocno mieszane odczucia. Z jednej strony są dwie siostry, które stanowią dla mnie najjaśniejszy punkt - sceny z nimi związana wypadają rewelacyjnie. Z drugiej strony czytelnik napotka figury, które niczym się nie wyróżniają, niby są, ale znikają niemal na całą podróż w taki sposób, że zapomina się o ich istnieniu. To duże niedopatrzenie ze strony pisarza.


W „Mieście cieni” łatwo jest zauważyć dysproporcję zastanych tu scen. Na jednym biegunie mamy słabiej przedstawiony i momentami nielogiczny epizod na peronie ze wsiadaniem bohaterów do pociągu, na drugim zaś – doskonały fragment w chacie na polu, z pogranicza sensacji i horroru.
Mniej też w kontynuacji niewiadomych albo inaczej – mniej tu fundamentalnych tajemnic do odkrycia, ponieważ większość z nich pojawiła się już w części pierwszej. „Miasto cieni” wprawdzie oferuje wiele zagadek, jednak innego typu oraz o mniejszym dla fabuły znaczeniu.

Riggs oferuje czytelnikowi multum przygód, czasem na scenę wkraczają nawet wątki sensacyjne, innym razem te rodem z powieści grozy, i tylko na moment, na samym początku, przeważa nieco sielankowy nastrój. Stan ten jednak szybko przemija, a wraz z pokonywanymi stronami zaczyna brakować czasu na odpoczynek i refleksje zarówno dla bohaterów, jak i dla samego czytelnika. I to właśnie zasługuje na podkreślenie – odprężamy się i męczymy razem z naszymi literackimi postaciami.

Zakończenie „Miasta cieni” to prawdopodobnie najsłabszy fragment obu części. Przygotowano dla nas dwie większe niespodzianki. Niby wielkiej wpadki Riggs nie zalicza, ale mam wrażenie, że autora było stać na o wiele więcej – mam tu na myśli przedostatnią atrakcję dla czytelnika; ostatnia zaś jest całkiem okazała, chociaż z drugiej strony stawia przed pisarzem spore wymagania co do trzeciej części, „Biblioteki dusz”. Chętnie przekonam się, jak Riggs z tego wybrnął w kolejnym woluminie.

À propos całej tej osobliwej historii, pojawiało się wiele głosów zniecierpliwienia i nadziei związanych z kinową premierą „Osobliwego domu pani Peregrine”, bo to T. Burton i w ogóle… Mnie jakoś do tej pory przed wielki ekran nogi nie poniosły, za to marzy mi się rzecz następująca. Otóż w związku z tym, że przez te dwie części pojawiło się tyle nowych, niezwykłych miejsc oraz postaci, bardzo chciałbym dostać w swoje ręce grę komputerową w formie interaktywnego serialu, tak jak to miało miejsce choćby ze świetną produkcją studia Telltale Games i uniwersum „The Walking Dead” (jeśli graliście, wiecie, co mam na myśli).  Świetnie się z tamtymi dwoma sezonami bawiłem i chciałbym znów przeżyć coś na podobnym poziomie, tyle że w „osobliwym” wydaniu pani Peregrine i jej gromadki, bo Ransom Riggs stworzył świetny scenariusz na taką właśnie produkcję. 

„Miasto cieni” nie odwołuje się do tak wielu gatunków, jak część pierwsza, choć i tak mamy ich wiele: są przygody, jest fantastycznie, baśniowo, sensacyjnie z elementami grozy. Mimo kilku mniejszych uchybień i tego, że jednak nieco bardziej sympatyzuję z „Osobliwym domem pani Peregrine”, druga część cyklu nadal trzyma wysoki poziom i oferuje czytelnikowi wiele satysfakcji. Czas na obowiązkowe pytanie „Warto?”. Jeśli macie za sobą część pierwszą, nie ma się nad czym zastanawiać tylko czytać dalej. Warto!

Poniżej zamieszczam notkę wydawcy, która może stanowić alternatywne podsumowanie „Miasta cieni”:
to książka o niezwykłym świecie telepatii i pętli czasowych, o pokazach w lunaparkach i istotach umiejących przybierać inne formy. Nie brakuje w niej dorosłych „osobliwców”, śmiertelnie niebezpiecznych upiorów oraz niesamowitej menażerii niepowtarzalnych zwierząt. Podobnie jak poprzednia książka z serii o osobliwych dzieciach, "Miasto cieni" łączy fantazję z niepublikowanymi dotąd dawnymi zdjęciami, tworząc jedyną w swroim rodzaju, niezapomnianą lekturę
Ocena: 7,8/10

http://www.empik.com/miasto-cieni-riggs-ransom,p1101430611,ksiazka-p

11 komentarzy:

  1. Przeczytałam recenzję z zainteresowaniem. Z jednej strony jest to rzetelna opinia, a z drugiej nie zdradza fabuły i tajemnic książki :) świetnie napisane
    Co do powieści... nie miałam jeszcze okazji przeczytać... może się skuszę, choć sądząc po recenzji nie są to moje "klimaty". Jedno co mi się rzuciło w oczy... to informacja o "nieproporcjonalnie" słabym zakończeniu. Niestety jest to bolączka wielu książek i filmów. Dobra treść wzbudza w nas nadzieję, na wielkie "wow" w finale... na kulminacje, emocje... tymczasem bardzo często otrzymujemy wielkie rozczarowanie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję, Barbaro. Cieszę się, że zauważyłaś to, co dla mnie ważne a propos pisania tekstów - jestem przeciwnikiem streszczania, ujawniania czegokolwiek w nadmiarze, lubię jedynie zarysować nieco fabułę. Dla mnie ten cykl był raczej spontanicznym wyborem, wyjątkiem, bo na co dzień nie sięgam po tego typu literaturę. Ale ani trochę nie żałuję.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapowiada się naprawdę ciekawie. Świetna recenzja! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja mam część pierwszą... nadal w planach. Muszę w końcu sie wziąć za te książki, bo juz od dłuższego czasu mnie intrygują. Zastanawia mnie to słabe zakończenie, niestety finisz może popsuć całą radość z czytania. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo podobał mi się Osobliwy dom, przy odrobinie czasu sięgne po kolejne części.;)

    OdpowiedzUsuń
  6. La Petite Polonaise, po pierwsze, dziękuję, a po drugie, rzeczywiście, warto dać tej serii szansę : )

    OdpowiedzUsuń
  7. Książko Miłości Moja, to zakończenie nie jest wcale aż tak słabe, w końcu przyznałem drugiej części tylko odrobinę niższą notę niż pierwszej : ) Akurat ten finisz niczego nie psuje, gdyż jest jeszcze 3. część, a przed chwilą ukazał się 4. wolumin.

    OdpowiedzUsuń
  8. janielka, może warto zaopatrzyć się od razu w drugą i trzecią część, ponieważ to wciągająca historia i możliwe, że będziesz chciała w krótkim czasie od przeczytania 'Miasta cieni", sięgnąć też po "Bibliotekę dusz".

    OdpowiedzUsuń
  9. Zdecydowanie jestem na tak :) Tytuł czeka u mnie na swoją kolej, a dzięki Twojej recenzji wylądował o kilka oczek wyżej na liście do przeczytania :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetna recenzja. Niestety nie przeczytałam owej książki, ale chyba się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Pamiętajcie, że to DRUGA część cyklu! Najpierw wypadałoby skusić się na tę pierwszą ;)

    OdpowiedzUsuń