8 lipca 2017

Goniąca fala / Jana Wagner „Pandemia”

Tłumaczenie: Walentyna Mikołajczyk-Trzcińska 
Mieszkająca pod Moskwą Anna wraz z synem i partnerem staje w obliczu rozprzestrzeniającej się epidemii choroby, która dziesiątkuje Rosjan. Kolejne miasta obejmowane są kwarantanną. Wraz z grupką mniej lub bardziej bliskich osób, bohaterka podejmuje próbę ucieczki przed tym, co sama nazywa „goniącą ich [śmiercionośną] falą”.

Rosyjskie pustkowia. Listopad. Zimno, ciemno, domy z piecem na wagę złota, liczy się każda kropla paliwa… Czuć z kart książki przejmującą panowanie nad Rosją zimę. Czytając, czasami aż chce się narzucić coś cieplejszego na siebie.

„Pandemia” to połączenie powieści postapokaliptycznej, powieści drogi oraz dramatu obyczajowego, przy czym ten ostatni występuje w największym stężeniu. Nie jest to do końca tradycyjne postapo, gdyż wyniszczenie i upadek społeczeństwa dzieją się tu i teraz. Czytelnik znajduje się w samym środku procesu, stojąc jedną nogą w tym, co było, a drugą w tym, co dopiero nadchodzi.
Podejrzewam, że dla wielu umiejscowienie akcji w Rosji może być ciekawą odmianą i zadziałać in plus. Chociaż trudno mi było przyzwyczaić się do charakterystycznych imion postaci… oraz do tego, kto jakim samochodem przemieszcza się akurat w danym momencie.

Świat poznajemy oczami Anny, która pełni także rolę narratorki. Kobieta marzy o przetrwaniu wraz z dwójką najdroższych jej mężczyzn. Jest to jak najbardziej pozytywna postać, pełna słabości, lęków i pragnień. Ludzka i niedająca się nie lubić. Jak na pierwszoosobową narrację dostajemy stosunkowo wyważoną relację zdarzeń wraz z szerokokątnym obiektywem.

Brak w „Pandemii” superbohaterów; tu każdy jest „tylko” człowiekiem, każdy się boi, zaś bohaterscy wydają się ci, którzy mimo strachu postanawiają działać. To opowieść o grupie ludzi stojących w obliczu klęski. Na dobrą sprawę więcej ich dzieli, niż łączy i nie potrafią wyzbyć się wzajemnych resentymentów. Potrafią pokłócić się o to, kto pojedzie którym autem i wypadają w owych utarczkach całkiem autentycznie. Takie rzeczy są niezmiernie istotne, bo świat właśnie się skończył i powstaje na nowo, a trzeba przecież zaznaczyć swoją pozycję w grupie.

Jana Wagner skoncentrowała się na ludzkich interakcjach, procesach grupowych, ale także starała przyjrzeć się pojedynczym jednostkom. Całkiem nieźle jej to wyszło. Wypada odnotować, iż brak w książce wyrafinowanego słownictwa, patosu czy filozoficznego bełkotu. I to dobrze. Ba, uważam nawet, że bohaterowi są aż nadto ułożeni i kulturalni jak na sytuację, w której przyszło im funkcjonować.

Zaletą „Pandemii” jest niewątpliwie to, że nawet chwile, w których pozornie nie dzieje się wiele, potrafią wzbudzić napięcie połączone z niepokojącym oczekiwaniem. Również relacje rodzinne Anny są w tej książce udanie nakreślone i to na wielu płaszczyznach: dotyczą więzów rodzicielskich, małżeńskich, a także skomplikowanych stosunków z byłą żoną Sierioży, partnera Anny.

Jest ludzki dramat, jest motyw drogi, są niespodzianki na owej trasie (od „małych cudów” po odrażające sceny), zwroty akcji, sprawnie wprowadzane momenty napięcia. Nikt tutaj (prócz bohaterów rzecz jasna) nie pędzi na łeb na szyje i nie próbuje z ludzkiego dramatu zrobić np. taniej sensacji. Niby elementy są na swoim miejscu, całość pozornie w porządku, ALE wszystkiego za mało tzn. w za małej dawce, w za małym natężeniu, bez wystarczającej wyrazistości. Jakby autorka, wpadając na jakiś trafiony zabieg, realizowała go do połowy i na tym poprzestawała. Jak gdyby bała się przekroczyć wyznaczoną prędkość, zapuścić się głębiej w pewne sceny i zobaczyć, co zastanie na ich końcu. Bo Wagner napięcie zbudować potrafi, trochę gorzej z momentami kulminacji. Bohaterowie mają, rzecz jasna, problemy zarówno osobiste, jak i grupowe, doznają pewnych strat i cierpień, ale mimo wszystko los okazuje się dla nich stosunkowo łaskawy.

Jeśli chodzi o zakończenie… Tu nie ma czegoś takiego. Zakończenie – gdybym na siłę miał użyć tego słowa – zostało tak napisane, jakby na pewno miała powstać kontynuacja. Trudno mówić o postawieniu finalnej kropki, gdyż historia zapewne trwałaby w najlepsze, gdyby nas z niej bez pytania nie wyproszono. Zabrakło mi w „Pandemii” pewnego punktu kulminacyjnego, czyli wracamy do tego, o czym wspominam powyżej.

Próżno spodziewać się powiewu gatunkowej świeżości czy też nowych rozwiązań fabularnych. Otrzymujemy z grubsza to, czego się spodziewamy: ludzi zachowujących się irracjonalnie, popadających w obłęd, gotowych przekroczyć wiele granic, aby tylko przetrwać kolejny dzień; anarchię, skrajnie trudne warunki, opustoszałe miasta oraz siłę mięśni i broń jako te, które dają przewagę w walce o zasoby.

Jana Wagner wprawdzie akcentuje wszechogarniające zagrożenie, ale nie pokazuje, do czego może doprowadzić w skrajnych przypadkach. W tym momencie zatrzymuje się i posuwa historię dalej, rozwijając następny wątek. Podczas lektury doskwierał mi niedostatek większej liczby mocnych i emocjonujących akcentów. Mam wrażenie, że znajdzie się część osób, która uzna tę książkę za niewystarczająco „doprawioną” (i nie mam tu na myśli ani brutalności, ani lejącej się z kart krwi), ale dla tych, którzy lubią sięgnąć po coś łagodniejszego, będzie w sam raz. Mimo to, książka napisana prostym językiem, czyta się lekko i prędzej czy później wciągnie każdego.


Ocena: 6,5/10

http://www.taniaksiazka.pl/pandemia-jana-wagner-p-522737.html

2 komentarze:

  1. Bardzo lubię klimat postapo i zauważam, że coraz więcej powstaje takich książek, które ukazują właśnie początki apokalipsy i zachowanie ludzi jeszcze zupełnie do tego nieprzyzwyczajonych. A koniec świata w Rosji... chyba kojarzy mi się to z bardzo znanym cyklem książek ;)
    O i szkoda, że więcej w tym obyczajówki. Ja tam lubię brutalne sceny i śmierć, i flaki lecące na prawo i lewo dużo bardziej od skomplikowanej sytuacji rodzinnej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak jak napisałem, w "Pandemii" czytelnik nie odnajdzie ani elementow drastycznych, ani tych rodem z amerykańskiego horroru. Masz rację w tym, że ukazanie zachowania ludzi wobec początków apokalipsy jest dla mnie ciekawym wyborem, a zwłaszcza, jesli autor wzbogaci swoje dzieło elementy psychologii.

    OdpowiedzUsuń