Zebraliśmy
się tu dziś, aby przybliżyć zarówno treść, jak i formę premierowego zbioru
opowiadań w duchu weird fiction. Natomiast ja sam zabrałem się za „Kamienicę
panny Kluk”, ponieważ W. Gunia, również autor tworzący w klimatach weird,
którego zbiór pt. „Powrót” przypadł mi do gustu, nie szczędził komplementów temu
wydawnictwu. Co więcej, jako pisarz, językowy purysta i - co najważniejsze –
znawca twórczości Ligottiego, a więc czołowego przedstawiciela weird, napisał
do zbioru fachowe i wyczerpujące wprowadzenie. Czytałem je parokrotnie – wam
również zalecam jako tekst obowiązkowy, doskonały komentarz do zastanych tu opowiadań.
Wnosząc
po metryce Zdanowicza, zasadne wydaje się pytanie: czy młody wiek i dojrzałość
(artystyczna) albo inaczej, gotowość do skomunikowania innym cząstki swojego
świata, mogą udanie iść ze sobą w parze? Debiutancka „Kamienica panny Kluk”
Damiana Zdanowicza doskonale nadaje się do przetestowania tej tezy, bo też chcę
ostatecznie przekonać się, że mój własny sceptycyzm co do jakości pisarstwa
młodych autorów, jawi się jedynie jako wstydliwe przewrażliwienie. Napisałem
„ostatecznie”, gdyż Michael Koryta już wcześniej podważył owe założenie. Ten amerykański
reprezentant kryminału i sensacji, stał się kilka lat temu moim odkryciem,
debiutując nawet nieco wcześniej niż Polak.
Witajcie
zatem w „Kamienicy panny Kluk”, gdzie na ostatnim piętrze czyhają czerń i
otchłań sięgająca gwiazd; w piwnicy znajdują się manekiny o szklanych oczach, w
których odbije się wasze zdumienie i przerażenie; do pokoi na piętrze również
nie warto zaglądać; położyć się na łóżku także nie polecam, bo jeśli sen to
wręcz pewne nawiedzenie, zaś w obliczu zbliżającej się północy, najlepiej
przebywać poza domem, z dala od telefonów, na wypadek, gdyby któryś zadzwonił,
a płynący ze słuchawki głos skutecznie obrzydził wam wszelki hedonizm. Co
więcej, możemy bezwolnie „zgrzeszyć” samą myślą, a tym samym trafić na listę
subskrybentów „koszmarnego magazynu”. Zresztą nieważne, dokąd pójdziemy, gdyż i
tak skazani jesteśmy na istnienie, skalani jego grzechem, a więc to, co zrobimy
i tak nie ma sensu, bo wszystko zostało już za nas napisane. Przeanalizuję
teraz „Kamienicę panny Kluk” pod kątem metody SWOT.