13 maja 2017

Trzy, dwa, jeden… Zadebiutował! / Stefan Darda „Dom na wyrębach”

*

Główny bohater jest doktorem i wykładowcą akademickim. Po rozwodzie postanawia samotnie zamieszkać w tytułowych Wyrębach, z dala od miasta, na łonie przyrody. W tym celu kupuje dom z bali na zupełnym odludziu, którego poprzedni właściciel umarł. Protagonista zamierza otworzyć nowy rozdział w życiu, oparty o rozwijanie pasji oraz odzyskać to, co utracił mieszkając nieprzerwanie w mieście. W sąsiedztwie znajduje się jeszcze drugie zabudowanie – jedyny mieszkaniec Wyrębów sprawia wrażenie tajemniczego, chamskiego typa, którego najlepiej omijać szerokim łukiem. Historia pobytu w owym zakątku zaczyna przybierać coraz bardziej dramatyczny obrót. Czy bohaterowi uda się rozwiązać zagadkę „Domu na wyrębach”, i jaką cenę przyjdzie mu za to zapłacić?

"Dom na Wyrębach" to debiutancka powieść grozy Dardy z 2008 r. (wcześniej przeczytałem 2 tomy Czarnego Wygonu: „Słoneczną dolinę” oraz „Starzyznę” - recenzje: 1 i 2).

Jak się okazuje, Stefan Darda już na starcie twórczości ujmuje czytelnika swojskim klimatem i naprawdę interesującymi opisami krajobrazów. Akcja rozgrywa się, rzecz jasna, w Polsce, a autor potrafi świetnie zaaranżować codzienne widoki, miejsca do ludzi do mrocznych historii, dających wyobraźni pole do popisu. Darda odwołuje się do elementów wierzeń ludowych, pogańskich oraz katolicyzmu. I to w jego książkach lubię: naturalni, prości, swojscy bohaterowie i to „zaprzęganie” przyrody do grona głównych postaci utworu.

Darda sprawił, iż trudno nie zżyć się i nie obdarzyć sympatią głównego bohatera, co dodatkowo wzmacnia fakt narracji pierwszoosobowej. To samo zresztą tyczy się pozostałych postaci. Bardzo dobre wrażenie robi przyjaciel protagonisty – Hubert, tak samo jak tragiczna postać Jaszczuka – jedynego sąsiada. Mimo że niektórzy z nich mają na sumieniu grzechy, prędzej czy później wiadomo, że grają w drużynie „dobrych”, zaś antagonista zostaje wyraźnie zarysowany. Warto też wspomnieć, iż Stefan Darda zindywidualizował sposoby wypowiadania się postaci: mamy ironicznego i „wulgarnego” Huberta oraz używającego specyficznych, wyrafinowanych słów doktora akademickiego, aż w końcu dojdziemy do powściągliwych, o zubożałym słownictwie, Skubiszów.


Gdyby odrzucić elementy grozy, dostalibyśmy opis losów samotnego człowieka szukającego sobie miejsca na świecie, usiłującego zapuścić wreszcie korzenie i doznać duchowego odrodzenia (i nie chodzi tu o kwestie wiary). W „Domu na wyrębach” (zwłaszcza w pierwszej części) znalazło się też miejsce dla sporej dawki humoru oraz celnych, ironicznych komentarzy,  głównie za sprawą Huberta. Natomiast nie mogę zgodzić się z opinią, iż książka ta stanowi „powieść utrzymaną w klimacie prozy Stephena Kinga”. Moim zdaniem, zdecydowanie nietrafione porównanie, które dodatkowo każe spodziewać się dzieła naprawdę bardzo dobrego i nasuwa skojarzenia z dorobkiem Amerykanina, a przecież Stefan Darda dopiero debiutuje! Po co strzelać sobie w stopę?


Zakończenie „Domu na wyrębach” być może dla niektórych wyda się mało zaskakujące, jednak trzeba przyznać, że końcówka mocno przygnębia, bo łatwo poczuć sympatię do wprowadzonych postaci oraz opisanych wcześniej miejsc.

Język autora nie jest jeszcze dopracowany i tak dobrze skrojony jak w Czarnym Wygonie. Nie wszystkim mogą przypaść do gustu rozwlekłe zdania, skrupulatne opisy oraz sprawozdania z codziennych czynności. Zapewne dla wielu z was okaże się irytujące to, jak Darda opisuje, ile grzybów główny bohater zebrał i w jaki sposób je potem spożył, albo gdy zbyt często dopuszcza się wyliczanek: co protagonista robi, co dokładnie kupuje etc. Również jego częste wyjazdy poza owe odludzie znacząco rozmywają odpowiedni klimat książki, jednocześnie ujmując grozy samym Wyrębom. Ci z was, którzy lubią krwawe, pełne akcji horrory… powinni właśnie po takie sięgać, a nie tracić czas i przystawać, żeby przeczytać tę i podobne recenzję „Domu na wyrębach”.

Jak w Czarnym Wygonie nie sposób było nie pochwalić okładek (przynajmniej dwóch pierwszych tomów), bo były naprawdę trafione w punkt, tak niestety, w przypadku debiutu, grafik zamieszczonym rysunkiem zbyt wiele, moim zdaniem, sugeruje, dlatego lepiej nie wpatrywać się za długo w okładkę, chyba że jest się już po lekturze.

Podsumowanie. Po przeczytaniu Czarnego Wygonu, łatwo dostrzec, że „Domem na wyrębach” Stefan Darda debiutuje. To początek jego literackiej ścieżki; odskocznia do lepszych utworów, czego najlepszy wyraz daje autor w „Słonecznej Dolinie”. „Dom na wyrębach” jeszcze nie jest tak skondensowany i tak straszny jak historia przeklętej wioski na Roztoczu (stanowiąca sedno cyklu Czarny Wygon). Wniosek końcowy: w debiucie dostajemy pisarza w dobrej formie i na szczęście nie jest to szczyt jego twórczych możliwości. Na otwarcie solidna szkolna czwórka.

Ocena: 6/10

* http://stefandarda.pl/index.php?id=ksiazki&ksiazka=dnw2

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz