6 maja 2017

Trup pod białą pierzyną / Jerzy Edigey "Błękitny szafir"

*


„Nadszedł taki dzień, zimowy dzień o wczesnym zmierzchu. Śnieg padał wtedy dużymi, mokrymi płatami, bo zanosiło się na odwilż”. Ludzie wracają zmęczeni z pracy do domów. Kilku z nich dostrzega jakiś dziwny kształt, na wpół przysypany białą pierzyną. Okazuje się to być człowiek, a konkretnie ludzkie zwłoki.




Milicja przystępuje do śledztwa. Ofiarą okazuje się być piękna kobieta – Krystyna. W toku śledztwa, czytelnik poznaje bogaty życiorys denatki oraz jej burzliwe relacje, głównie z płcią przeciwną. Jedno jest pewne – wobec zabitej żaden facet nie przeszedłby obojętnie. Pojawia się liczne grono podejrzanych, oczywiście mężczyzn.

To moje drugie, po „Walizce z milionami” (recenzja tutaj), spotkanie z peerelowskim kryminałem autorstwa Jerzego Edigey’a. Ponownie sprawę prowadzi major Kaczanowski, z pomocą podporucznika Tomaszewskiego. Znowu to kryminał w iście klasycznym wydaniu. Opiera się przede wszystkim na rozmowach – przesłuchaniach świadków i podejrzanych. Jest bardziej statyczny niż „Walizka z milionami”, a Kaczanowski ma znacznie większe problemy z rozwiązaniem zagadki; dochodzeniu grozi nawet umorzenie. Śledczym brakuje punku zaczepienia, aż do momentu „wielkiego dnia podporucznika Tomaszewskiego”.


Książka prosto napisana i jeszcze prościej skonstruowana. Wydaje się, że dla twórcy kilkudziesięciu kryminałów milicyjnych, napisanie tej historii było niczym zrobienie przysiadu i mogła powstać np. podczas podróży pociągiem. A jednak, wielu już pewnie się nabrało co do wyjaśnienia, a następni czekają w kolejce.


„Błękitny szafir” został mocno osadzony w realiach końca lat 60-tych. To czasy, gdzie damskie płaszcze lakierowane były ostatnim krzykiem mody, badylarze mieli wzięcie u młodych kobiet, a jeśli ktoś odnajdywał zwłoki na przyleśnej drodze, to nie chwytał po komórkę żeby zawiadomić odpowiednią służbę, tylko biegł na najbliższą komendę milicji. Znajdzie się tu też sporo humoru sytuacyjnego, czy też bezpośrednio związanego z minionym ustrojem.

Największym plusem dla mnie była możliwość poznania mechanizmów działania sklepów komisowych w Polsce w tamtym okresie, bardzo to ciekawe, zwłaszcza dla kogoś, kto urodził się już w innym ustroju.

Jeśli ktoś po raz pierwszy ma zamiar sięgnąć po książkę Edigeya z pewnością się nie zawiedzie, a jeżeli ktoś już czytał wcześniej kryminały autora, będzie wiedział czego się spodziewać, zaś z drugiej strony, możliwe, że tak jak ja, będzie przekonany, że polskiego pisarza stać na nieco więcej. „Błękitny szafir” to książka niedługa, którą szybko się czyta. Propozycja skrojona na wakacje albo jesienny wieczór. Lekki kryminał milicyjny, który odpręży, a przy tym nie zajmie nam dużo czasu.


Ocena: 6/10



* https://tezeusz.pl/689248,edigey-jerzy-blekitny-szafir.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz